Wanda Nowicka w WIĘC JAK: Lewica dotknęła dna

2015-04-10 4:00

Rozmowa z Wandą Nowicką, wicemarszałkinią Sejmu, posłanką niezrzeszoną.

"Super Express": - Zawsze się zastanawiam, co mogę robić z feministkami. Czy mogę pocałować w rękę? Kazimiera Szczuka oddała jednemu panu pocałunek...

Wanda Nowicka: - Główną kwestią, którą zajmują się feministki, to walka o prawa kobiet...

- Popieram, jak najbardziej.

- Bardzo się cieszę, że mogę na pana liczyć. Część feministek uważa, że pewne gesty są jednak odbierane jako pokazanie kobiecie jej roli w społeczeństwie. Gdyby odgrywała równorzędną rolę, to przecież gest Kazimiery Szczuki byłby adekwatny.

- Gdy panią pocałują w rękę, też pani odcałowuje?

- Ja nie jestem tu aż tak radykalna. Wszelkie gesty, które zdaniem okazującego je mają wyrażać szacunek, są dla mnie do zaakceptowania. Nawet jeżeli tego nie lubię. Całowanie w rękę jest jednak anachronizmem, na świecie kobiety nie wiedzą, o co chodzi. W młodszym pokoleniu też już się nie całuje.

- Przepuścić kobietę do windy można? Kiedyś w USA przepuściłem i bardzo na mnie fukała.

- Można, ale pod warunkiem, że przepuszcza się także do innych, ważnych miejsc, np. do parlamentu.

- Pani jest kobieca. Nie wygląda pani jak feministka, maluje się pani...

- Proszę nie mówić stereotypowo, feministki wyglądają i zachowują się bardzo różnie...

- Jest jednak ten stereotyp, że feministki to nie tyle kobiety nieurodziwe, co niepodkreślające swojej kobiecości.

- To fałszywy stereotyp. Kobiety po prostu są różne, tak jak panowie. Niektórzy bardziej dbają o siebie, niektórzy mniej. Z różnych powodów. Niektórzy uważają, że ważniejsze jest to, co mają w środku. Większość kobiet stara się jednak wyglądać dobrze.

- Próbowała pani kandydować na prezydenta, nie udało się jednak zebrać 100 tys. podpisów. Skąd ta porażka?

- Nie odbieram tego jako porażki. Zdecydowałam się kandydować późno, przez trzy tygodnie zebraliśmy 91 tys. podpisów, zabrakło tygodnia.

- Po co pani było to kandydowanie?

- To bardzo dobre doświadczenie, poznałam wielu ludzi, których mogłam wysłuchać. To pozwoliło stworzyć pewną bazę, na której można dalej działać.

- Jaką by była pani prezydentką?

- Ja działałabym na rzecz nowoczesnej Polski. Powinna być krajem, który nie pozostaje w ogonie Europy nie tylko ekonomicznie, ale i w kategorii mentalności... Nasza klasa polityczna jest konserwatywna, a powinniśmy uczestniczyć we wszystkich możliwych decyzjach dotyczących Europy.

Zobacz też: Rzeź w Braniewie. Obciął matce ucho, a potem ją zadźgał

- Konserwatyzm to zło?

- Trochę ciągnie nas do tyłu, innowacyjność jest jednak lepsza.

- Tradycja to zło?

- Nie, ale trzeba pamiętać o równowadze. Tradycja jest fajna w domu przy celebrowaniu świąt, ale w polityce?

- A tradycyjne wartości?

- To musielibyśmy każdą wartość po wartości omawiać z osobna. Wartości rodzinne jak najbardziej.

- Które wartości konserwatywne oprócz rodziny pani hołubi? Wierność?

- Wierność czemu?

- Komu. Np. mężowi, rodzinie, ojczyźnie? Patriotyzm? Walczyłaby pani za ojczyznę? Palikot mówi, że nie.

- A pan by walczył?

- Ja bym walczył. Byłaby pani np. pielęgniarką?

- Nie sądzę. Panie redaktorze, rozmawiajmy może o nieco poważniejszych rzeczach...

- Krystyna Pawłowicz przeszła specjalny kurs, żeby w razie czego być na wojnie pielęgniarką. Pani by przeszła?

- Nie widzę potrzeby, od tego są fachowcy. W ogóle nie przewiduję, żeby Polska była w stanie wojny.

- Ojczyzna i patriotyzm są dla nowoczesnej lewicy wartością?

- Patriotyzm rozumiany nowocześnie. Działanie na rzecz nowoczesnej Polski w nowoczesnej Europie. Nie Polska podkreślająca swoją odrębność i izolująca się. Polska jako część większego organizmu polityczno-gospodarczego, która widzi, że otwartość i wspólnota się nam opłacają.

- Nikt nie jest tak okrutny dla kobiety jak inna kobieta. Nazwała pani Magdalenę Ogórek "inną formą paprotki".

- W ogóle nie wypowiadałam się o pani Ogórek, ale o pewnym mechanizmie "inżynierii politycznej", wykorzystanej przez SLD. Zgłasza się nieznaną osobę, kierując się na pewno nie kompetencjami na prezydenta, bo nawet jeżeli pani Ogórek je miała, to przecież były one głęboko ukryte.

- A pani ma kompetencje na prezydenta?

- Tak, gdyż jestem w polityce od lat 90., choć nie była to polityka partyjna. Dążyłam od lat do tego, by Polska była krajem otwartym, z równymi prawami kobiet i mężczyzn.

- A co pani sądzi o Magdalenie Ogórek, kiedy wreszcie się pokazała, udzieliła już jednego czy dwóch wywiadów? Chce pisać prawo od nowa, to bardzo ambitne...

- Wciąż niewiele o niej wiem. I chyba nie tylko ja, ale wyborcy wciąż nie wiedzą, dlaczego zdecydowała się kandydować i co ma do zaoferowania.

- Mówi, że łączy całą lewicę. Nie jest kandydatką tylko SLD.

- Ona powtarza kilka haseł, które są mniej lub bardziej słuszne, ale nie tworzą żadnej spójnej wizji Polski, a na pewno nie jest to program lewicowy. Same znaki zapytania, nie wiadomo, czy jest kandydatką SLD.

- Dlaczego ta polska lewica jest rozproszona i nijaka?

- Rzeczywiście mamy problem, i to bolesny problem. Duża część społeczeństwa jest bardzo lewicowa...

- Ale już jest w PiS.

- To prawda.

- I pani będzie głosować na PiS?

- (śmiech) Zobaczymy, może jest pan bliski. Poważnie mówiąc, mamy wielu lewicowych liderów...

- I dzielicie się dalej.

- Już chyba nie. Te podziały już zaistniały, już dotknęliśmy dna i zaczyna się coś zmieniać. Trzeba pozbierać ludzi lewicy, którzy mają coś do zaoferowania i wspólnie wystąpić.

- Co lewica sądzi o katastrofie w Smoleńsku?

- Nie znamy wszystkich szczegółów, ale co do prawdy nie ma chyba wątpliwości...

- Owszem, są wątpliwości. Według naszych badań 9 proc. ludzi wierzy w zamach, 18 proc. w błąd pilotów.

- Fakty są niewątpliwe dla zdecydowanej większości. To była katastrofa lotnicza wywołana całą serią błędów. Samolot nie powinien lecieć z nieprzeszkolonymi pilotami, nie powinien podchodzić do lądowania itd. Ci, co mówią o zamachu, starają się wykorzystać to do swoich celów politycznych.

- Czy niemiecki dziennikarz Jürgen Roth ma jakieś cele polityczne, pisząc w swojej książce, że notatka niemieckich służb BND sugeruje możliwość zamachu i udziału rosyjskich służb?

- Te służby odcinają się od tej notatki.

- Zaprzeczają, ale tak, że wcale nie twierdzą, że notatka nie istnieje...

- To próba zrobienia sensacji i pieniędzy na katastrofie smoleńskiej.

- Nie ma pani wątpliwości, że nie było zamachu?

- Nie mam. Był bałagan i jest próba przerzucania odpowiedzialności z państwa, z nas samych na jakichś ulubionych wrogów. Ulubionego mamy jednego, Putina. Nie robimy zaś nic, żeby zapobiegać takim tragediom w przyszłości.