Tomasz Walczak

i

Autor: Artur Hojny

WYBORY PREZYDENCKIE Tomasz Walczak: Walka o prezydenturę odbiera rozumy

2015-05-19 18:13

Im bliżej ostatecznych rozstrzygnięć w wyborach prezydenckich, tym bardziej rozumy niektórych przysypiają. Wyborczej histerii ulegają już nie tylko politycy, ale i dziennikarze. W ostatnich dniach jeszcze bardziej niż zwykle zamieniają się w kiboli jednej czy drugiej strony, przy okazji przekraczając granice wszelkiej żenady.

Najwyżej poprzeczkę tej żenady ustawił chyba Tomasz Lis, który tak bardzo nie znosi PiS, że gotów jest uwierzyć we wszystkie niegodziwości tej formacji i jej okolic, nawet jeśli okazują zwykłą wkrętką. W swoim programie do spółki z Tomaszem Karolakiem nie mógł darować Kindze Dudzie rzekomego wpisu na jednym z portali społecznościowych. „Tata mówi, że jak zostanie prezydentem odda Oscara amerykanom. Prawda jest ważniejsza od jakiejś tam nagrody z żółtej blachy” - cytowali domniemaną córkę kandydata Dudy Lis z Karolakiem. Zanim sprawdzili, że to zwykła fałszywka, zdążyli dać wyraz swojemu świętemu oburzeniu i kandydata PiS odsądzić od czci i wiary.

To zadziwiające, że w swoim politycznym zacietrzewieniu człowiek, który może się pochwalić trzema tytułami Dziennikarza Roku, zapomina sprawdzić wiarygodność informacji, których używa jako publicystycznej pałki. Tym bardziej, że te słowa na kilometr śmierdzą psikusem jakiegoś internauty. W logice walki na śmierć i życie między PO i PiS rzeczywistość nie ma jednak żadnego znaczenia, bo jeśli teoria nie zgadza się z faktami, tym gorzej dla faktów.

Podobną zasadę wyznają zresztą nie tylko ultrasi PO, ale także pisowcy bojownicy. Po tym, jak w debacie prezydenckiej Bronisław Komorowski atakował Andrzeja Dudę ankietą z portalu mamprawowiedziec.pl, tzw. niezależni dziennikarze prawicowi kipieli oburzeniem, że nad portalem czuwa Stowarzyszenie 61, w którego komisji rewizyjnej zasiada córka Bronisława Komorowskiego. Pojawiły się oskarżenia pod adresem prezydenta, że zafundował jej portalowi darmową reklamę przy największej oglądalności. Problem polega jednak na tym, że Zofia Komorowska zawiesiła swoje członkostwo w stowarzyszeniu, a zasiada w nim także żona słynnego premiera technicznego PiS, czyli prof. Piotra Glińskiego. Nikt z prawicowych dziennikarzy nie raczył tego sprawdzić i wrzucił w przestrzeń publiczną z gruntu fałszywe oskarżenia, które sugerują polityczne uwikłanie portalu. No chyba, że tzw. niezależni uważają żonę Glińskiego za jakąś piątą kolumnę. Znając uwielbienie prawicowych dziennikarzy do różnego rodzaju teorii spiskowych, wcale by mnie to nie zdziwiło.

Wszystkim dziennikarzom-kibolom – nie ważne przy platformerskim czy pisowskim – polecam więc kubeł zimnej wody na głowę i przypominam, że dziennikarze to nie powinni być partyjnymi pretorianami, ale rzetelnie informować swoich widzów, czytelników i słuchaczy o przebiegu kampanii wyborczej. Zbyt wielu w ostatnim czasie o tym zapomina i aż strach pomyśleć, co będą wyprawiać przy okazji jesiennych wyborów parlamentarnych.