Od czasu rozwodu rodziców chłopiec mieszkał z mamą, ojczymem i przybraną siostrą. Ojciec jest daleko, bo aż w Niemczech. Mimo rozwodu na pozór była to normalna rodzina, w której nic złego się nie dzieje. Dopiero gdy przyjrzeć się jej bliżej, można by dostrzec niepokojące pęknięcia. Mateusz i jego siostra na wniosek odpowiednio szkoły i przedszkola mieli w przeszłości założoną "niebieską kartę", rodzinę odwiedzał kurator.- Postępowanie związane było z podejrzeniem znęcania się fizycznego i psychicznego nad małoletnimi, jednak prokurator nie znalazł znamion czynu zabronionego i postępowanie umorzył. 20 czerwca 2014 r. sprawa została więc ostatecznie zamknięta - mówi Ziemowit Książek, prokurator rejonowy z Kołobrzegu. Matka, dzieci i ojczym Mateusza - Arnold B. (32 l.) przestali być w kręgu prokuratorskich podejrzeń. Jednak nie minęło dużo czasu, gdy mężczyzna został aresztowany w związku z podejrzeniem o gwałt. - Od stycznia jest w areszcie. Grozi mu kara 12 lat pozbawienia wolności - informuje Waldemar Trzciński, komendant kołobrzeskiej policji.
Ci, którzy ze szkoły znali Mateusza, mówią, że chłopiec tęsknił za swoim biologicznym ojcem. Niedawno miał napisać w ankiecie szkolnej, że nikt go nie kocha. Ale czy tęsknił tak bardzo i czy czuł się tak źle w swoim domu, że nie widział przed sobą innego wyjścia, jak samobójstwo? Trudno powiedzieć. Chłopiec nie zostawił żadnego listu, z nikim się nie pożegnał.
Sprawą śmierci chłopca zajmuje się policja pod prokuratorskim nadzorem. - Zlecona została sekcja zwłok chłopca, powołaliśmy biegłego. Czekamy na wyniki badań i opinię - dodaje prokurator Ziemowit Książek.
Zobacz także: Tragedia w komisariacie w Krakowie. Policjant popełnił samobójstwo?