Wideo
Pogoda
Quizy
To się zdarzyło w drugie urodziny Kai. - Czuła się źle, wymiotowała. Pojechaliśmy z nią na ostry dyżur do warszawskiego szpitala na Niekłańskiej. Miała twardy brzuch, a po drzemce nie mogła już stanąć na nogi – opowiada Katarzyna Czerwińska (34 l.), mama dziewczynki. Okazało się, że przyczyną jest 10-centymetrowy guz, który wyszedł z nadnercza. Diagnoza? Neuroblastoma IV stopnia, czyli złośliwy nowotwór układu nerwowego.
- To brzmiało jak wyrok, ale postanowiliśmy walczyć o Kaję – mówi jej mama. Guz usunięto operacyjnie, potem były kolejne cykle chemioterapii. Niestety, dwa miesiące później wykryto wznowienie w kościach. Więc znów chemia, naświetlania i przeszczep szpiku, tym razem we wrocławskiej klinice Przylądek Nadziei. Ale już było wiadomo, że jeśli coś może pomóc Kai, to tylko terapia w niemieckim Greifswaldzie, polegająca na podawaniu przeciwciał, które wyszukują komórki nowotworowe i je niszczą.
Po pierwszej kuracji wydawało się, że Kaja wygrała z rakiem. Niestety, we wrześniu mama wykryła u niej nowego guza, tym razem pod kolanem. - W Niemczech zbadano nas i powiedziano, że sytuacja jest bardzo trudna, ale mają pomysły i rozwiązania – mówi przez łzy pani Katarzyna. Tyle że taka terapia kosztuje 910 tysięcy euro, na co rodziców dziecka nie stać. Mimo to Czerwińscy nie tracą nadziei, że uda im się zebrać potrzebna sumę. Bo Kaja po prostu musi żyć.
Pomóżmy Kai
Wpłaty na jej leczenie można dokonać na stronie www.siepomaga.pl/walka-kai, albo wysłać tradycyjny przelew na konto 65 1060 0076 0000 3380 0013 1425, w tytule należy wpisać 13959 Kaja Czerwińska darowizna. Można też wysłać SMS na numer 72365 o treści S13959 (koszt 2,46 brutto).
Podcasty
Playlisty tematyczne
