GRODZIEC ŚLĄSKI: Aleksander Wawrzeczko zadźgał ojca i macochę. SZUKA GO POLICJA

2012-12-31 3:00

Makabra w Grodźcu Śląskim koło Bielska-Białej. 33-letni mieszkaniec tej miejscowości Aleksander Wawrzeczko wpadł w szał i zadźgał nożem najpierw swoją macochę Marię Wawrzeczko (†63 l.), a później ojca Andrzeja (†60 l.). Morderca zdołał uciec i od piątkowego wieczoru szuka go policja.

Do zabójstwa doszło najprawdopodobniej w piątek rano. - Możemy się tylko domyślać, że chodziło o zemstę. Od dłuższego czasu w rodzinie istniał ostry konflikt - mówi Małgorzata Borkowska z prokuratury w Bielsku-Białej. Wiadomo, że Aleksander Wawrzeczko miał w przeszłości sprawę o znęcanie się nad bliskimi, był podejrzewany o branie narkotyków, leczył się też psychiatrycznie. Zabójca użył noża. Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że mordu dokonano w okrutny sposób, ciała ofiar nosiły ślady licznych ran kłutych.

O zbrodni policję zawiadomiła w piątek wieczorem siostra podejrzanego, Magda S., która przyjechała do rodzinnego domu i znalazła ciała. - Na miejsce zostali wysłani funkcjonariusze - informuje Elwira Jurasz z bielskiej policji. Aleksander Wawrzeczko był wtedy w mieszkaniu. - Ostrzelał policjantów ze śrutówki i uciekł - przyznaje Elwira Jurasz.

Od tego momentu policja tropi zabójcę, który prawdopodobnie zaszył się w górach. - Zna je jak własną kieszeń - mówi jeden z sąsiadów ofiar. - On się tu wychował. Zaraz za jego domem wystarczy wbiec do sadu, a stamtąd lasem można dotrzeć nawet do Szczyrku. Może być już wszędzie - dodaje.

Aleksander Wawrzeczko jest informatykiem. - Jeszcze kilka lat temu był to miły, fajny chłopak - wspomina nasz rozmówca. - Ale zmienił się po śmierci matki. A kiedy w domu pojawiła się inna kobieta, zaczął mieć problemy z psychiką. Ostatnio chodził z opuszczoną głową, do nikogo się nie odzywał, widać było, że jest z nim coś nie tak - mówi.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki