Jastrzębie-Zdrój. Bydlak spalił całą rodzinę, a teraz PŁACZE! Zdjęcia mordercy z Jastrzębia-Zdroju

2015-05-26 13:57

Dariusz P. (43 l.) z Jastrzębia-Zdroju (woj. śląskie) stanął wreszcie przed sądem. Jest oskarżony o wymordowanie w okrutny sposób niemal całej swej rodziny. Zdaniem prokuratury zamknął swoją żonę i pięcioro dzieci w domu, a potem podłożył w kilku miejscach ogień. Tylko najstarszy syn mężczyzny zdołał przeżyć pożar. Wczoraj podczas procesu Dariusz P. twierdził, że jest niewinny i teatralnie ronił łzy. Kto uwierzy w szopkę, którą odgrywa?

Tragedia wydarzyła się 10 maja 2013 r. W jednorodzinnym domku w Jastrzębiu-Zdroju wybuchł pożar. Tylko Wojciech P. (19 l.), najstarszy syn oskarżonego, przeżył. Pozostali - żona Joanna (+42 l.), córki Małgorzata (+13 l.), Agnieszka (+4 l.) i Justyna (+18 l.) oraz syn Marcin (+10 l.) - zginęli. Dariusz P. udawał załamanego stratą bliskich. Swój ból obnosił przez prawie rok, do czasu, kiedy został aresztowany. Prokuratura Okręgowa w Gliwicach zarzuciła mu, że celowo dokonał podpalenia, by pozabijać rodzinę. - Oskarżony od dawna miał kłopoty finansowe. Ubezpieczył bliskich na życie w kilku towarzystwach, potem przystąpił do realizacji swojego planu - opisywał podczas rozprawy prokurator Rafał Spruś. Dariusz P. podłożył ogień w kilku miejscach domu. Od zewnątrz pozamykał drzwi. Dla pewności uszkodził okienne rolety. Budynek stał się śmiertelną pułapką.

Po aresztowaniu Dariusz P. udawał, że jest szantażowany, później zaczął symulować chorobę psychiczną. Wmawiał prokuratorom, że wielki wpływ na niego ma głos niejakiego "Waldiego", który przemawia do niego. Nic to nie dało. Biegli uznali, że jest poczytalny i wczoraj w kajdanach został wprowadzony na salę Sądu Okręgowego w Gliwicach, oddział zamiejscowy w Rybniku.

Do winy się nie przyznał. Zaczął popłakiwać, teatralnie ocierał łzy. Zanim odniósł się do zarzutów prokuratury, opowiadał, jak poznał żonę jako nastolatek, jak tworzyli razem zgraną, kochającą się rodzinę. Był przy narodzinach wszystkich dzieci i otaczał je troskliwą opieką. A wszystko to mówił łamiącym się głosem. Po chwili łzy zniknęły, a głos stał się znowu pewny. - Z aktu oskarżenia wynika, że przed sądem stoję jako manipulant, pozbawiony uczuć psychopata i zwyrodnialec, który swoimi rzekomymi czynami dorównał dyktatorom i esesmanom razem wziętym, ale to wszystko nieprawda. Nie popełniłem czynów, o które się mnie oskarża - przekonywał Dariusz P.

Grozi mu dożywocie, o które będzie wnioskował prokurator Rafał Spruś. Kolejna rozprawa 24 czerwca.

Zobacz też: Dąbrowa Górnicza. Wypadek w aquaparku Nemo. Nastolatkowi ucięło nos na zjeżdżalni

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki