Maciej ZIENTARSKI zabiera głos PO WYROKU: Bardzo wszystkich PRZEPRASZAM. Ciężko mi z tym żyć

2013-01-04 10:58

- Jest mi źle, że tak się stało. Bardzo wszystkich przepraszam - wyznał Maciej Zientarski dzień po tym, jak sąd uznał go winnym spowodowania wypadku 5 lat temu. Powtarzał, że z tragicznego zdarzenia, w którym zginął jego przyjaciel dziennikarz SUPER EXPRESSU Jarosław Zabiega, nie pamięta zupełnie nic. Ale od tamtego momentu w życiu czuje głównie smutek i przerażenie. - On ma już lepiej - mówi o zmarłym koledze, tłumacząc że nie ma na sobie "odium dramatu, który się stał".

Maciej Zientarski był w piątek rano gościem PYTANIA NA ŚNIADANIE. To pierwszy wywiad z dziennikarzem po wyroku w sprawie wypadku.

Dziennikarz pytany o życie po tragicznym zdarzeniu sprzed 5 lat wyznaje, że każdego dnia myśli o tym, co się stało. - Bardzo ciężko jest z tym żyć - zwierza się, dodając że ma jedno marzenie: normalność. - Chciałbym, żeby moje życie wróciło do normalności - przyznaje Zientarski.
Zdradził też, że był niedawno na ul. Puławskiej, w miejscu, gdzie doszło do wypadku. - Poczułem smutek i przerażenie. Jest mi smutno, że nie było odwrotnie. Że nie zostałem tam na zawsze - wyznał. Zdradził też, że na ścianie w domu ma własnoręcznie zrobiony kolaż: zdjęcie samochodu sprzed wypadku, fotografie płonącego auta i zdjęcie grobu przyjaciela Jarosława Zabiegi.

Na pytanie, czego najbardziej się boi, dziennikarz mówi wprost: życia. - Ma w sobie tyle trudnych chwil. Boje się stawić im czoła - wyznaje szczerze Zientarski. Wylicza, że najtrudniejsze są dla niego sprawy sądowe i kłopoty ze zdrowiem po wypadku. - Ciągle chodzę na rehabilitacje, do logopedy. Miałem ogromne trudności z mówieniem. Chodzę do logopedy, żeby wszyscy mogli mnie zrozumieć - opowiada Zientarski. Dodaje, że uciążliwe są też kłopoty z pamięcią. Nie chodzi tylko o wypadek. - Mam problemy z pamięcią krótkotrwało. Nie wiem, co wydarzyło się wczoraj. W kalendarzu w telefonie zapisuję sobie, z kim mam się spotkać - mówi dziennikarz.

Sąd w Warszawie skazał Macieja Zientarskiego na 3 lata więzienia i 8 lat zakazu prowadzenia pojazdów. Obrońcy dziennikarza zapowiedzieli złożenie apelacji.
Komentując wczorajszą decyzję sądu, Zientarski przyznał że czuje się przerażony i boi się dalszego biegu spraw. Zapewniał, że przez luki w pamięci nie jest w stanie stwierdzić, że to on prowadził Ferrari w lutym 2008 roku, choć tak uznał sąd.
Dla wszystkich, którzy lubią szybko jeździć dziennikarz ma przestrogę: nie przeceniajcie własnych umiejętności. I dodaje, że dla niego samochody i wszystko co się z nimi wiążę to była wielka życiowa pasja. I ona doprowadziła do tragedii sprzed pięciu lat. - Przepraszam za siebie, za swoją pasję - mówił, dodając że mimo wszystko miłość do aut została: - To nie do ruszenia, mam to we krwi.

CZYTAJ WIĘCEJ: ZIENTARSKI SKAZANY. Narzeczona zabitego w wypadku Jarka Zabiegi: Wiedziałam, że to MACIEK PROWADZIŁ

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki