Tragedia zdarzyła się, gdy Adrianek miał zaledwie 2,5 roczku. Bawił się z babcią w piaskownicy przy domu. Kobieta poszła po herbatę dla wnuczka. Gdy wróciła, Adrianka nie było. Wszczęto alarm.
- On nigdy sam nie ruszał się z miejsca. Podejrzewałam, że ktoś mi zabrał dziecko - opowiada pani Aniela. Nie chciała wierzyć, gdy chłopca wydobyto bez życia z pobliskiego Kanału Młyńskiego. - Nie zdawałam sobie sprawy, że wskutek niedotlenienia może dojść to takiego urazu mózgu. Myślałam, że może Adrian przez kilka dni nie będzie biegał, a potem wszystko wróci do normy - tłumaczy.
Nie wróciło. Adrianek długo leżał na oddziale intensywnej terapii pod respiratorem, pogrążony w śpiączce, z której nie obudził się do dziś. Czy jest szansa, że kiedykolwiek się obudzi? Jest, ale chłopczyk potrzebuje zastrzyków z toksyny botulinowej, które rozluźnią mięśnie. Dopiero wtedy można by zacząć poważną rehabilitację. Niestety, jedna kuracja kosztuje 1800 złotych, a trzeba ją powtarzać co trzy miesiące. Mama Adriana nie ma na to pieniędzy. Została sama z niepełnosprawnym dzieckiem. Jej rodzice zmarli niedługo po wypadku, a tata Adriana nie interesuje się jego losem.
Mimo przeciwności pani Aniela nie zamierza się poddać. Nieustająco wierzy, że Adrianek się obudzi. - On jest dla mnie całym światem. Nie wiem, co bym bez niego zrobiła - mówi zapłakana.
Pomóżmy Adriankowi Pieniądze można wpłacać na konto Pomorskiego Hospicjum dla Dzieci nr 61 1050 1764 1000 0090 6025 9513 z dopiskiem: "Dla Adriana"
Zobacz: Pomogła mu wygrać z rakiem, a on ją udusił i zakopał. Morderca 23-latki usłyszał wyrok