W sklepie z nasionami, gdzie pracowała Agnieszka, ludzie gorączkowo dyskutują na temat relacji, jakie panowały w rodzinie W. - Biedy w ich domu nie było. On miał górniczą pensję, ona dostawała pieniądze z 500+. Wszyscy mówią, że to była idealna rodzina, ale moim zdaniem to fasada. Jak w limuzynie z przyciemnionymi szybami: z zewnątrz pięknie, ale nie wiadomo, co się dzieje w środku. Robert miał trudny charakter. Od matki Agnieszki wiem, że w domu bywały awantury. Dzieci biegły wtedy do babci, nie chciały słuchać, jak dorośli się kłócą. Raz spotkałem Roberta na klatce, krzyczał na teściową. Uspokoiłem go, nie chciałem, żeby ją pobił - powiedział w rozmowie z "Wyborczą" mężczyzna, który mieszka w tym samym bloku, co Robert i Agnieszka z dziećmi.
Robert podobno pochodził z domu dziecka. O wzory do naśladowania w dzieciństwie było trudno. Agnieszka była z tzw. "dobrego domu". Mówi się, że mieszkanie i pierwszy samochód małżonkowie dostali od mamy Agnieszki. Być może Robertowi trudno było się pogodzić, że to teściowa w dużej mierze zapewniła im byt. Być może nie wytrzymał presji. - Ale prawdy już się pewnie nigdy nie dowiemy- mówi na zakończenie rozmowy inny sąsiad.
Zobacz też: Tragedia w Zgorzelcu. W amoku zabił też dzieci