Szaleniec? Ideologiczny ekstremista? Zrozpaczony człowiek, któremu po śmierci ukochanego synka pomieszało się w głowie i wypowiedział światu wojnę? A może zwyczajny narkoman, który naćpał się prochów i stracił kontrolę nad tym, co robi? Do Arkadiusza R. (36 l.) pasuje każda z tych ewentualności. Zarazem każda z nich może być nieprawdziwa.
- Kiedyś widziałem go, jak palił zioło. Potem różne dziwne rzeczy przychodziły mu do głowy. Ale to nieszczęsny człowiek. Po śmierci syna wziął kobitę i z drugim dzieckiem wyjechali do Holandii. Ponoć tam się rozstali. Pojawił się wczoraj i od razu pognał na cmentarz - opowiada pan Marek (56 l.), mieszkaniec Bemowizny.
- Wybrałam się na grób swojej matki - relacjonuje pani Teresa (56 l.), mieszkanka Szylen. - Gdy weszłam na cmentarz, aż mnie poraziło. Powyrywane krzyże, potłuczone nagrobki... Jak podłym człowiekiem trzeba być, żeby zrobić coś takiego! Chyba szatan go opętał!
Arkadiusz R. przyjechał z Holandii we wtorek wieczorem. Jak tylko wysiadł z autobusu, od razu ruszył na cmentarz. Nie miał ze sobą narzędzi. W zapadających ciemnościach gołymi rękami jął rozkopywać grób Marianka. Wydobytą trumnę podpalił. Potem zdemolował cmentarz.
- Dawno temu wyparł się Boga, wyzywał księży, chciał nawet wystąpić z Kościoła, ale nie wiem, czy to zrobił - mówi pani Maria (72 l.) z Bemowizny.
- Nam też powiedział, że kierował się światopoglądem - informuje Łukasz Iskrzyński z Prokuratury Rejonowej w Braniewie. - Usłyszał zarzut znieważenia miejsca pochówku oraz zwłok zmarłego. To czyny zagrożone karą do pięciu lat pozbawienia wolności. Dzisiaj wystąpimy o jego tymczasowe aresztowanie.
Zobacz także: Wyrzuciła szczeniaki do śmietnika [ZDJĘCIA]