Co za licho w niego wstąpiło? Do tej pory uchodził za niegroźnego safandułę. Lubił wypić, ale nigdy nikomu nie wadził. Tym razem było zupełnie inaczej. Stanisław Z. świętował hucznie swoje urodziny w jednym z barów. - Tam właśnie spotkała go mama. Przyszła na piwo. Miała szybko wracać. Już jej żywej nie zobaczyłem - mówi Dariusz Macura (38 l.), syn zamordowanej.
Stanisław Z. zaproponował pani Krystynie, żeby poszli do jego domu. Na swoje nieszczęście kobieta się zgodziła. - Nie wiem, dlaczego tak zdecydowała. Oni się słabo znali, choć ten bandzior mieszkał niedaleko - załamuje ręce pan Darek.
Nie do końca wiadomo, co się stało w domu u Stanisława Z. Dość powiedzieć, że w środku nocy okolica została zaalarmowana krzykami Krystyny Macury. Wołała o pomoc. - Usłyszał to brat tego degenerata, który mieszka w domu obok. Wybiegł i zobaczył, że na podwórku Stanisław Z. okłada pięściami moją mamę. Odgonił go, a potem pobiegł po telefon, żeby zawiadomić pogotowie. Nie pomógł mamie uciec, nie przypilnował też brata - mówi syn zamordowanej.
A Stanisław Z. znowu rzucił się na panią Krystynę. Tym razem w ręku miał nóż. Kilka razy przeciągnął ostrzem po gardle kobiety. Na ziemię trysnęła krew. - Na miejscu szybko pojawili się ratownicy i policjanci. Stanisław Z. wymachiwał ostrzem, groził pracownikom pogotowia. Nie udało się uratować kobiety - opisuje Wojciech Zieliński z prokuratury w Wodzisławiu.
Morderca nie potrafił wytłumaczyć, dlaczego zabił sąsiadkę. Mówił śledczym, że niczego nie pamięta. Został aresztowany. - Nic go nie usprawiedliwia, widziałem ślady jego okrucieństwa, gdy szykowałem mamę do pogrzebu. Została potraktowana gorzej niż zwierzę - mówi, płacząc, syn zamordowanej.
Zobacz: Lubartów. PODERŻNĄŁ gardło pięknej Ani, bo się z nim rozstała. Wyrok: 12 lat