- To była taka nasza perełka - mówi o zburzonym domu Małgorzata Olszewska (39 l.). - Wybudowany w 1935 roku dom przypominał pałacyk. Ludzie, którzy przejeżdżali obok, zatrzymywali się, żeby go obejrzeć - dodaje.
Pani Małgorzata i jej mąż Wiesław (45 l.) oraz piątka dzieci: Ania (6 l.), Miłosz (11 l.), Martyna (13 l.), Zuzia (15 l.) i Hubert (17 l.) kupili go po okazyjnej cenie w 2012 roku. Na remont budynku rodzina wzięła 200 tys. zł kredytu. Dom został ocieplony, wymieniono instalacje elektryczne i gazowe, położono nowy dach, wstawiono okna, odmalowano pokoje, zrobiono łazienki oraz kuchnię.
Kataklizm nastąpił siódmego grudnia ubiegłego roku. - Byłam w domu sama z synem Miłoszem - wspomina pani Małgorzata. - Około godz. 14 usłyszałam huk. Jakby coś spadło. Po chwili nastąpił ogromny wybuch. Podmuch wyglądał jak na filmach sensacyjnych. Na szczęście udało nam się uciec - podkreśla.
Najprawdopodobniej gaz ulatniał się ze stojącej na parterze pięciokilogramowej butli. Dotarł do piwnicy, gdzie był rozpalony piec centralnego ogrzewania. Wystarczyła chwila, by z budynku zostały zgliszcza.
Inspektor nadzoru budowlanego nakazał rozbiórkę ruin. Dziś działka państwa Olszewskich stoi pusta, a oni gnieżdżą się w niewielkim lokalu gminnym. Ale się nie poddają. Chcą wybudować nowy dom, mają już projekt, zbierają pieniądze. - Liczymy na to, że wkrótce znów zamieszkamy na swoim - mówi pani Małgorzata.
W zbiórce pieniędzy pomaga stowarzyszenie „Pomocny dom”, które uruchomiło specjalny rachunek bankowy na odbudowę domu: 34 9256 0004 2600 0606 2000 0020 (Rejonowy Bank Spółdzielczy w Lututowie).