Jak już pisaliśmy, jeszcze dwa miesiące temu Dariusz Felis i jego żona byli szczęśliwi, czekali na narodziny córeczki Zosi. Niestety, na porodówce okazało się, że dziecko nie żyje od kilkunastu dni. Podczas porodu martwego dziecka Ewa Felis zapadła w śpiączkę. Kilka dni temu zmarła. W pogrzebie kobiety uczestniczyło ponad stu żałobników. Za urną z jej prochami szedł zapłakany Dariusz Felis. Pod koniec smutnej uroczystości zawołał: - Żono, byłaś dla mnie słońcem! Zawsze cię będę kochał! Po chwili wypuścił nad grobami żony i córki cztery gołębie. - Niech to będzie symbol naszej miłości - powiedział. Za śmierć najbliższych pan Dariusz obwinia lekarzy zajmujących się żoną w czasie ciąży i szpital, w którym doszło do makabrycznego porodu. - Obiecuję, że nie spocznę, dopóki winni tej tragedii nie zostaną ukarani - przysięgał nad mogiłami.
Zobacz też: Horror w Lipie pod Stalową Wolą: dziś pogrzeb matki i jej dwójki dzieci.
Zapisz się: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail