Skończyłoby się tragedią, gdyby nie determinacja znajomej rodziców chłopca. Gdy zobaczyła, w jakim stanie jest Mateuszek, z miejsca zadzwoniła na pogotowie. Maleństwo trafiło do szpitala. Było skrajnie wycieńczone, jego stan higieniczny także pozostawiał wiele do życzenia, toteż lekarze niezwłocznie zawiadomili policję, a ta zapukała do drzwi mieszkania przy ul. Konopnickiej w Bytomiu.
- Wyglądało to tak, jakby rodzice chłopca kompletnie nie zdawali sobie sprawy z tego, co się stało - relacjonuje Tomasz Bobrek, rzecznik bytomskiej policji. Patrycja J. tłumaczyła, że Mateuszek grymasił, więc nie chciała karmić go na siłę. Zamierzała to zrobić, jak chłopcu wróci apetyt! - Czyżby naprawdę nie miała pojęcia, na czym polega opieka nad takim maleństwem? Przecież ma też półtoraroczną córeczkę i ta była w dobrym stanie, zadbana! - dziwi się policjant.
Patrycja J. i Łukasz K. nie pracują, utrzymują się z pomocy społecznej. Jednak do tej pory dziećmi opiekowali się należycie. - Nie było na nich skarg, nie dochodziło do patologicznych zachowań - podkreśla Bobrek. Teraz jednak oboje usłyszeli zarzut narażenia dziecka na niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia. Grozi za to do 5 lat więzienia. Tymczasem Mateuszek dochodzi do zdrowia w szpitalu, a jego starsza siostra trafiła pod opiekę babci.
Zobacz także: Sosnowiec. Lekarz anestezjolog ZMARŁ W PRACY. Pracował za dużo?