Nanga Parbat. Przerażające HALUCYNACJE Eli Revol

2018-02-01 19:08

Nanga Parbat znana jest jako zabójcza lub diabelska góra. W starciu z nią życie straciło wielu wspinaczy. Z wyprawy na ośmiotysięcznik nie wrócił polski himalaista, Tomasz Mackiewicz. Od kilku dni nie cichną echa tej tragedii. O dramatycznych wydarzeniach z Nanga Parbat opowiedziała w wywiadzie dla AFP towarzyszka Tomka Mackiewicza - Elisabeth Revol.

Eli Revol próbowała zdobyć Nanga Parbat cztery razy. Tomasz Mackiewicz - siedem. Trzy razy razy wchodzili wspólnie. "Zabójcza góra" to rywal więcej niż trudny. Eli i Tomek dotarli razem na szczyt, jednak - jak podkreśliła Francuzka - schodzenie "to była ucieczka w dół". Mackiewicz zapadł na chorobę wysokościową. Nie mógł oddychać, nic nie widział. - Symptomy ogólnej opuchlizny, będącej ostatnią fazę choroby wysokościowej, hipoksji hipobarycznej, która jest konsekwencją przebywania na dużej wysokości i niedotlenienia, wskazywały, że szanse na przeżycie Tomasza są niewielkie - relacjonowała Revol. - W pewnym momencie nie mógł już oddychać, zdjął osłonę, którą miał na ustach i prawie natychmiast zaczął zamarzać. Jego nos stał się niemal natychmiast biały, podobnie ręce i stopy - kontynuowała Eli.

Himalaistka nie zdołała pomóc Tomkowi. - Zawiadomiłam, kogo tylko mogłam, że Tomek nie ma sił zejść samodzielnie niżej. Zaczęła się wymiana wiadomości, które miały pomóc w zaaranżowaniu pomocy. Niektóre z nich nigdy nie dotarły, co jeszcze bardziej komplikowało sprawy - tłumaczyła Eli. Jak twierdzi, dostała zapewnienie, że jeśli zejdzie do 6000 m, będzie można ją stamtąd zabrać, zaś po Tomka, który był na wysokości 7200 m, miał przylecieć śmigłowiec. Jej ostatnie słowa, które skierowała do Tomka, miały brzmieć: Słuchaj, helikoptery przybędą tu późnym popołudniem, a ja muszę zejść, one tu dotrą, by Ciebie zebrać.

Revol cudem uszła z życiem. Jak powiedziała w rozmowie z AFP, po raz pierwszy w życiu miała halucynacje. - Wydawało mi się, że ktoś przyniósł mi ciepłą herbatę, a w ramach podziękowania muszę zdjąć i oddać swoje buty - wyznała Eli.

Ostatecznie, Revol zeszła na wysokość 6000 - 6100 m. Z soboty na niedzielę, w rekordowym tempie, dotarli do niej Adam Bielecki i Denis Urubko. W składzie ekipy ratunkowej byli też Jarosław Botor i Piot Tomala. Cała czówrka to uczestnicy wyprawy na K2.

Tomasz Mackiewicz pozostał na wysokości 7200 m. Ze względu na złe warunki atmosferyczne, nie udało się do niego dotrzeć.

Zobacz: Nanga Parbat – zabójcza góra. Historia wejść

 


Revol o wydarzeniach z Nanga Parbat: Nie zostaliśmy na szczycie nawet sekundy. To była ucieczka w dół
dzisiaj 07:23
FACEBOOK | 19
TWITTER | 0
E-MAIL
KOPIUJ LINK
0 SKOMENTUJ
Elisabeth Revol, którą uratowali polscy himalaiści opowiedziała dziennikarzom AFP o wydarzeniach z góry Nanga Parbat. Francuzka mówiła o jej rozstaniu z Tomaszem Mackiewiczem i stanie, w jakim go zostawiła.
Elisabeth Revol
Elisabeth Revol
0

Revol w bardzo oszczędny, skoncentrowany na szczegółach technicznych sposób wróciła do tego, co wydarzyło się przed i po zdobyciu przez nią oraz Tomasza Mackiewicza Nanga Parbat (8126 m).

REKLAMA
Jak przypomniała była to już jej czwarta, Mackiewicza - siódma, a ich wspólna trzecia próba zimowego wejścia na "zabójczą górę". O Polaku mówiła wciąż w czasie teraźniejszym, określiła go jako himalaistę-pasjonata, doskonale zaznajomionego z tą górą. Spotkali się 20 stycznia, a kilka dni później dotarli na wysokość ponad 7000 m. - Byliśmy wtedy w dobrej kondycji - zaznaczyła.

U stóp Nanga Parbat znaleźli się o godz. 17.15. Mimo wahań nie potrafili opanować ogromnej chęci, by zdobyć szczyt jeszcze tego samego dnia i zdecydowali się kontynuować podejście. Po 45 minutach byli już na nim - relacjonowała.

Wtedy zaczęły się problemy. - Tomek powiedział mi: "nic nie widzę". Nie zostaliśmy na szczycie nawet sekundy. To była ucieczka w dół - wyznała agencji AFP. Mackiewicz trzymał się jej ramienia i w ten sposób rozpoczęli - jak podkreśliła - "bardzo długie schodzenie na terenie więcej niż trudnym, do tego w warunkach nocnych".

- W pewnym momencie nie mógł już oddychać, zdjął osłonę, którą miał na ustach i prawie natychmiast zaczął zamarzać. Jego nos stał się niemal natychmiast biały, podobnie ręce i stopy - mówiła - jak wspomniano w treści depeszy - "z rozpaczą w głosie".

Zatrzymali się na dnie zagłębienia, w którym próbowali znaleźć osłonę od morderczego wiatru. Mackiewicz nie miał już sił, by wydostać się z tej szczeliny i zejść do obozu. O świcie sytuacja stała się tragiczna.

- Symptomy ogólnej opuchlizny, będącej ostatnią fazę choroby wysokościowej, hipoksji hipobarycznej, która jest konsekwencją przebywania na dużej wysokości i niedotlenienia, wskazywały, że szanse na przeżycie Tomasza są niewielkie - wspomniała.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki