Apeluję: Nie bądźmy hipokrytami

2009-10-01 4:00

Zarzuty wobec Romana Polańskiego komentuje reżyser Agnieszka Holland

"Super Express": - Roman Polański posiada polskie i francuskie obywatelstwo. Pani przez sporą część roku mieszka w Paryżu. Jak francuskie media komentują aresztowanie reżysera?

Agnieszka Holland: - Żałują go. Jeśli istnieje tam poczucie satysfakcji, to jest maskowane. Czyli odwrotnie niż w Polsce, zwłaszcza wśród polityków PiS, których zdaje się cieszyć ta sytuacja.

- Czytelnicy "Super Expressu" - sondujemy ich wypowiedzi na internetowym forum - też w większości uważają, że dobrze się stało.

- Etyka sondażowa jest bardzo niedoskonała, ludzie wykazują w niej raczej niskie uczucia. Np. odnośnie linczu we Włodowie sondaże pokazują, że skrajna reakcja oskarżonych w ogóle nie powinna budzić wątpliwości. Sąd zdecydował jednak inaczej.

- Nie zapominajmy, że mówimy o następującej sytuacji: 44-letni mężczyzna uprawiał seks z 13-letnią dziewczynką.

- Czyn był wysoce naganny - to nie podlega dyskusji.

- Wyczuwam "ale"...

- Jeżeli rzeczywiście chcemy się nachylić nad przypadkiem Romana, musimy pamiętać, w jakim był wówczas stanie emocjonalnym. Niewątpliwie po brutalnym zabójstwie żony i nienarodzonego dziecka jego życie nie było normalne. W ogóle jest człowiekiem bardzo doświadczonym przez los. Nie odkupią tego sława ani pieniądze.

- Litera prawa w ograniczonym stopniu uwzględnia kontekst - zły czyn jest przede wszystkim złym czynem. Jeżeli zaistnieje precedens, to kiedyś ktoś oskarżany o to samo, ale nie posiadający szyku, talentu i sławy Polańskiego, za to tak jak on hojnie doświadczony przez ciężki los, powie: darujcie mi.

- Młyny zboże amerykańskiego prawa mielą powoli, za to nieubłaganie. Ale w europejskiej kulturze prawnej istnieje pojęcie przedawnienia. Poczucie sprawiedliwości podpowiada, że człowiek, który to zrobił przed ponad trzydziestu laty, nie jest tym samym człowiekiem, co dzisiaj. To 76-letni mężczyzna, który w międzyczasie cierpiał, kochał, kręcił filmy, ożenił się, spłodził i wychował dzieci. Przez te lata nie zdarzyło się nic, o czym byśmy wiedzieli, co by potwierdziło, że może się podobnie zachować. Ja bym po prostu chciała, aby sprawiedliwość była mniej agresywna niż ta, jaką proponują Stany Zjednoczone.

- Roman Polański przed nią uciekł...

To, że amerykański system prawny reaguje teraz w ten sposób, świadczy o jego bezwzględności. Mieszkam nie tylko w Polsce i we Francji, ale również w Stanach Zjednoczonych - obserwuję go. Ilość pomyłek sądowych, do których tam dochodzi, jest porażająca. Ponieważ w niektórych amerykańskich stanach obowiązuje kara śmierci, owe pomyłki bywają nieodwracalne. Uwzględniając specyfikę amerykańskiego sądownictwa - relacji pomiędzy sędziami a ławą przysięgłych - nie dziwię się Romanowi, że uciekł. Miał perspektywę nawet 50 lat za kratkami, tak jakby nie było w tej sprawie nic niejednoznacznego. Sędzia chciał jak najwyższego wyroku, aby zabłysnąć w świetle sławy Romana - przy zwykłym śmiertelniku nie byłby tak ambitny. Podobnie jak sędzia, który dążył za wszelką cenę do impeachmentu Clintona. Polański poniósł karę, choć nie tak wielką, jakby chciał amerykański sąd: musiał opuścić Amerykę, gdzie błyskawicznie rozwijała się jego kariera i gdzie jego język filmowy spotykał się z największym oddźwiękiem. Może zapłacił również w sensie monetarnym, ponieważ doszło do ugody między nim i poszkodowaną - prawdopodobnie w grę wchodziły pieniądze. Z drugiej strony nie podobają mi się wypowiedzi niektórych moich koleżanek i kolegów, którzy dezawuują tę kobietę, wtedy dziewczynkę - że miała lekkie obyczaje. Obrażanie jej po latach uważam za niesmaczne. Tym bardziej że również ona prosiła niedawno wymiar sprawiedliwości, aby zostawił Polańskiego w spokoju: dla jego i jej własnego dobra.

- Takie głosy padają tylko ze środowiska filmowców, inne środowiska potępiają Polańskiego w czambuł.

- Moralistyczne obudzenie się części opinii publicznej wydaje mi się hipokryzją. Wszyscy wiedzieliśmy, co Polański zrobił przed laty, a mimo to szanowaliśmy go, przyjmowaliśmy, fetowaliśmy, nagradzaliśmy. Gdy Roman kręcił w Polsce "Pianistę", notable się z nim fotografowali, przechodnie prosili o autograf - byliśmy dumni z rodaka. Dlaczego wówczas, przez te wszystkie lata, nikt nie mówił, że nie podałby mu ręki?

- Jak pani ocenia udział Szwajcarii w tym zamieszaniu?

- Jest to wysoce nieeleganckie: zaprasza się kogoś na festiwal, żeby wręczyć mu nagrodę za całokształt twórczości, i aresztuje się go - wygląda to na obrzydliwą pułapkę. Ale kto inny go zaprosił, a kto inny aresztował. Choć gdybym była Szwajcarką, byłabym oburzona.

Agnieszka Holland

Reżyser filmowa i teatralna, scenarzystka filmowa

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki