Ilona Łepkowska: Nie mamy z Czesławem ślubu! Królowa seriali opowiada o związku z politykiem PiS

2010-10-08 10:33

Ilona Łepkowska (56 l.), nazywana królową seriali, jest jedną z najbardziej wpływowych kobiet w Polsce. A wkrótce jej wpływy mogą być jeszcze większe. Czesław Bielecki (62 l.), z którym jest związana od prawie 2 lat, ubiega się o fotel prezydenta stolicy.

To były działacz opozycyjny, polityk, architekt, ale dla niej jest "Sławkiem" i "mężem", choć ślubu nie wzięli. Tylko "Super Expressowi" opowiada o tej niezwykłej miłości.

- Jaki był mały Czesiu? Znacie się państwo od 51 lat. Już wtedy coś między wami iskrzyło?

- W życiu, nie! Byłam dla niego za młoda. Miałam 5 lat, a on był nastolatkiem. Był grzeczny, dobrze ułożony, ale jak pamiętam, zawsze mu o coś chodziło, zawsze był zajęty. Kiedy byliśmy dziećmi, mieszkaliśmy w tej samej klatce, na tym samym piętrze. Nasze mieszkania sąsiadowały. Nasi rodzice się przyjaźnili...

Przeczytaj koniecznie: Czesław Bielecki - kandydat PiS na prezydenta Warszawy - kim jest, co osiągnął

- Mówi pani o Sławku "mąż", ale ostatnio przeczytałam "Ilona Łepkowska, partnerka Czesława Bieleckiego". To jak to z tym ślubem jest?

- Nie mamy ślubu formalnie, ale ustaliliśmy między sobą, że jesteśmy małżeństwem. Nazywamy się mężem i żoną, nawet wymieniliśmy się obrączkami. Słowo powinno oddawać, jaki to jest rodzaj związku. "Narzeczony" w naszym wieku brzmi trochę kiepsko, poza tym narzeczeństwo powinno prowadzić do ślubu. "Partner"? Brzmi jakoś biznesowo czy też lekko homoseksualnie, co oczywiście nie jest dla mnie problemem. "Chłopak" już całkiem nie pasuje. A my mieszkamy razem, mamy wspólne finanse, kupiliśmy wspólnie mieszkanie, które urządzamy. Pomagamy sobie, wiemy, na co które choruje. Więc uważam, że jesteśmy małżeństwem. Natomiast ja myślę, że po trzech moich rozwodach, czwarty szybki ślub byłby trochę śmieszny. Choć nie zarzekam się, że kiedyś to nie nastąpi.

- Ale czy brak ślubu spodoba się wyborcom?

- Jesteśmy na tyle dorośli, że nie musimy niczego udawać. Do niczego nie jest nam to potrzebne, co nie oznacza, jak już powiedziałam, że może kiedyś nasz związek sformalizujemy.

- Czy boi się pani polityki?

- Nie, nie boję się, choć przyznam, że nigdy mnie do niej nie ciągnęło.

Patrz też: 10. urodziny "M jak miłość" i IV zlot fanów serialu w Gdyni (ZDJĘCIA!)

- Pytam, bo możliwe, że niedługo będzie pani pierwszą damą.

- Nie przesadzajmy... Jeśli już, to Warszawy. Nie sądzę, żeby w przyszłości nasze życie zmieniło się bardzo. Odkąd jestem ze Sławkiem Bieleckim, siłą rzeczy polityka jest obecna w moim życiu. Bo Sławek jest zwierzęciem politycznym, interesuje się polityką, tym, co dzieje się w Polsce. Pewne rzeczy go irytują, chciałby je zmienić...

- Chciałaby pani, żeby wygrał, czy też po cichu myśli, że jednak lepszy byłby święty spokój.

- Wydaje mi się, że lojalność polega na tym, że wspiera się człowieka w sposób konsekwentny. Kibicuję Sławkowi, bo wiem, że gdyby zrealizował choć część swoich pomysłów, byłby szczęśliwy, już nie mówiąc, że może lepiej byłoby w Warszawie. Wspieram Sławka i życzę mu sukcesu... Nie może być inaczej. Wiążąc się z kimś, wiemy, na co się decydujemy... On też godzi się z tym, że kiedy pojawimy się na premierze, zrobią nam zdjęcie. Uważam, że na tym polega dojrzały związek - wspieramy partnera, jego pasje, a nie w kółko coś zmieniamy.

- A co pani zmieniłaby w Warszawie?

- Pomyślałabym o budowie żłobków, przedszkoli, szkół podstawowych na nowych osiedlach, np. w takim miasteczku Wilanów. Wiem, że to jest problem, mówią mi o tym koleżanki mojej córki i moje koleżanki, które są babciami. Pomyślałabym też o kulturze, by postarać się, by 1 proc. budżetu przeznaczyć na ten cel. Myślę, że dobrym pomysłem byłoby stworzenie kulturalnej imprezy, która byłaby znakiem firmowym Warszawy. Oczywiście mamy tu np. Konkurs Chopinowski, ale dlatego, że Warszawa jest stolicą, a Chopin był Polakiem, a ja myślę o czymś, co byłoby stricte warszawskie.

Zobacz: Prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz z medalem

- Odeszła pani od pisania serialowych scenariuszy. Nie żal?

- Odetchnęłam z ulgą, gdy oddałam kierownictwo literackie "Barw szczęścia", natomiast nadal jestem ich współproducentką. To ogromny kierat pisać scenariusz, gdy serial jest w produkcji. Ja to robiłam 12 lat. Naprawdę byłam już znużona. A teraz? Cieszę się z nowych obowiązków: będę miała zajęcia w szkole filmowej w Łodzi, piszę felietony... Może kiedyś wrócę do pisania scenariuszy serialowych? Natomiast jedno wiem na pewno. Nigdy nie będę bezczynna, bo jestem zbyt aktywna i za dużo rzeczy, myślę, mogę jeszcze zrobić.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki