Krzysztof Piesiewicz: Ciągle nie mogę pogodzić się z tym, co mi się przydarzyło - WYWIAD

2010-08-17 11:10

Krzysztof Piesiewicz przerywa milczenie. Co czuł, kiedy cała Polska zobaczyła, jak w sukience paraduje w towarzystwie kobiet o podejrzanej reputacji i wciąga nosem biały proszek. Jak poradził sobie, gdy z autorytetu moralnego w jednej chwili stał się dla wielu antybohaterem. Jakie ma plany na przyszłość i czy zamierza zostać w polityce - tylko "Super Expressowi" senator odpowiada na te pytania.

- Czy skandal z pańskim udziałem zmienił pana życie?

- To nie było dla mnie łatwe. Ciężko mi o tym mówić. Po publikacji materiałów z moim udziałem wyizolowałem się. Długo chorowałem i odbiło się to na moich nerwach. Wyjechałem z kraju. Kilka tygodni spędziłem u mojej siostry we Włoszech. Dużo wsparcia otrzymałem od swojej żony, która niedawno przeszła skomplikowany przeszczep. Teoretycznie od lat jesteśmy w separacji, a nie rozwiedliśmy się, bo ona jest bardzo wierząca. Teraz mimo jej ciężkiego stanu mogłem liczyć na jej życzliwość. Znów zbliżyliśmy się do siebie. Wybuch skandalu mocno odbił się też na mojej najbliższej rodzinie. Moje dzieci były wstrząśnięte materiałami, jakie się ukazały. Bałem się też, że ta sprawa może im poważnie zaszkodzić. Rozpoczęły przecież życie na własną rękę i pną się po szczeblach kariery. Moja córka niebawem będzie bronić doktoratu, a syn, zresztą też prawnik tak jak ja, jest w trakcie habilitacji. W tym okresie dotknęła mnie jeszcze jedna tragedia. Miesiąc temu zmarł mi brat. On tak samo jak reszta rodziny mocno przeżywał tę sprawę. Ja sam staram się wrócić do normalnego życia, choć ciągle nie mogę pogodzić się z tym, co mi się przydarzyło i w co dałem się wmanipulować.

- Czym się pan teraz zajmuje?

- Czas upływa mi na czytaniu i pracy w Senacie. Naprawdę dużo teraz czytam

- A dalej unika pan ludzi?

- Nie wstydzę się. Nie unikam ludzi. Normalnie robię zakupy. Normalnie spaceruję. Obcy ludzie nie odnoszą się do mnie z pogardą i nie wytykają palcami. Wręcz przeciwnie. Starają się mnie wesprzeć.

- Co z pana karierą. Zostanie pan w polityce?

- O tym, co dalej będę robić, nie chcę teraz mówić. Pomyślę o przyszłości po zakończeniu sprawy, która właśnie toczy się w sądzie. To dla mnie szalenie trudne. Bo ci ludzie robią wszystko, aby nie zakończyła się ona sprawnie. Podobno stosują jakieś kruczki prawne, by uniknąć odpowiedzialności. Tak mówią mi moi pełnomocnicy. Ja jeszcze nie byłem w sądzie. Choć muszę przyznać, że nie przestaję się zastanawiać, kim są ludzie, którzy mi to zrobili. Czy byłem z góry określonym celem czy też przypadkową ofiarą. Niektóre źródła podają, że jeden z mężczyzn uwikłanych w szantaż związany był z WSI. Nie jest tajemnicą, czym się zajmowałem w stanie wojennym ani co przytrafiło się mojej mamie.

- Nie myślał pan, żeby znów bardziej poświęcić się filmowi?

- Raczej wydaje mi się, że wkrótce go porzucę. Mam kilka gotowych scenariuszy, pewnie je wypchnę w najbliższym czasie. Później chciałbym zająć się czymś innym.

- Czym?

- Chciałbym zacząć pisać scenariusze do sztuk teatralnych. Teatr bowiem pozwala na ukazanie o wiele większej ilości emocji oraz absurdów, które dotykają ludzkiego życia. Chciałbym też napisać książkę.

- O skandalu, którego był pan bohaterem i ofiarą?

- Nie. Proszę mi uwierzyć, że moje życie to nie tylko to! Są w nim inne wartościowe rzeczy, które mógłbym przekazać ludziom. Kiedy zacząłem odnosić sukcesy jako scenarzysta, dobrze poznałem wielu naprawdę wybitnych ludzi. Wielkich reżyserów, aktorów, artystów. Właśnie o nich samych i o moich z nim kontaktach chciałbym opowiedzieć.

- A prywatnie?

- …...a prywatnie dalej będę się starał wracać do normalności. Wyjeżdżam nad morze. Będę spacerować i czytać...

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki