Nie wrócę do armii, dopóki rządzi nią Klich

2009-09-02 4:00

Kiedy objąłem w lipcu 2005 dowodzenie IV zmianą polskich żołnierzy w Iraku, obcięto mi ponad 700 etatów. Mimo to starałem się atakować tak często, jak się dało. Z moździerzystami, którzy ostrzeliwali z daleka naszych żołnierzy, uporaliśmy się w tydzień od mojego przybycia.

Wysłałem kompanie na nocne zasadzki, podczas których szybko załatwiły sprawę. W jaki sposób, nie wnikam. Nie jestem prokuratorem, tylko dowódcą. Ważne, że do końca mojego pobytu w Iraku nikt nie odważył się strzelić w stronę polskiej bazy.

Z Iraku na pamiątkę przywiozłem Shermana M36, pochodzącego z czasów konfliktu iracko-irańskiego. Stwierdziłem, że coś nam się za tę wojnę należy. Jeśli nie ma ropy, to chociaż będzie zabytkowy czołg. W Polsce twierdzili, że to niemożliwe, aby przywieźć coś takiego i mnożyli przeszkody. W transporcie pomogli Amerykanie, którzy w podzięce za dobrą współpracę zrobili to za darmo. Teraz stoi przed jednostką w Żaganiu.

Starałem się też załatwiać sprzęt dla żołnierzy, i to nie zawsze oficjalnie. Np. granatniki automatyczne. Mogliśmy je kupić, ale mimo wysyłanych zapotrzebowań tak się nie stało. Dlatego podczas jednej z wizyt zagranicznych dogadałem się z dowódcą wojsk lądowych z dobrze zaopatrzonego w broń państwa. - Całe magazyny masz zawalone granatkami i nie macie co z tym zrobić, bo używacie sprzętu nowszej generacji. Daj mi 20 sztuk - powiedziałem. Zadzwonił dopiero po dwóch tygodniach i poprosił, żebym napisał do niego pismo. Prawie "na gębę" od obcego dowódcy dostałem 20 granatników automatycznych i 5000 sztuk amunicji. Coś, czego w kraju - mimo próśb i gróźb - nikt nie potrafił mi załatwić. Wartość niemała, bo około 25 mln zł, a ja to dostałem za darmo Nikt mi za to nie podziękował, z wyjątkiem zwykłych żołnierzy. Ale mam satysfakcję, że dzięki temu będą bezpieczniejsi.

I tak to wygląda. Było, minęło. Irak mam już za sobą, dowodzenie wojskami lądowymi też... Co dalej, nie wiem. Do armii już nie wrócę. Na pewno nie do momentu, kiedy rządzi nią minister Bogdan Klich i tzw. beton, którym się otacza. Czemu? Oskarżenie mnie o negowanie cywilnej zwierzchności nad armią było bzdurą, tak samo jak kłamstwa ministra, że nie prosiłem o sprzęt. Na razie mam na głowie obowiązki wobec mojej żony Iwony i córeczki Natalii, która ma niespełna miesiąc i jest oczkiem w mojej głowie. Teraz chcę być szczęśliwym ojcem.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki