ŚREM: Nie wpuściłeś księdza po kolędzie, nie licz na KATOLICKI pochówek!

2012-02-02 21:32

Gdy nie działają prośby, ksiądz sięga po... groźby. I to największego kalibru. Blisko 30-osobowa grupa parafian w Śremie (woj. wielkopolskie) dostała od księdza list, w którym informuje ich, że jeśli nie wpuszczą go do domu z wizytą duszpasterską, wówczas on ich nie pochowa! - To jakiś absurd - mówi pan Rafał (26 l.), który otrzymał groźbę od plebana. - Nie przyjąłem kolędy, bo w tym czasie pracowałem na budowie. Ksiądz chyba zapomniał, że to nie my jesteśmy dla niego, ale on dla nas - mówi zbulwersowany.

Życie kapłana nie jest usłane różami. Przyjemne na pozór chodzenie po kolędzie i zbieranie datków "co łaska" może rodzić konflikty. Księdzu Marianowi B., który raz po raz odbijał się od zamkniętych drzwi swoich parafian, puściły wreszcie nerwy. Postanowił więc przypomnieć swoim owieczkom o ich miejscu w szeregu. Siadł przy swoim biurku i napisał:

"Od wielu lat chodząc po kolędzie, zastajemy drzwi zamknięte. (...) W związku z powyższym bardzo proszę, aby Szanowne Państwo podpisało się pod tym oświadczeniem, aby przypadkiem po śmierci, ktoś z bliskich nie żądał katolickiego pogrzebu. Bo ksiądz nie reprezentuje firmy pogrzebowej, tylko Kościół Jezusa Chrystusa, do którego przynależność jest przywilejem i zobowiązaniem. Człowiek ma wolną wolę (…). Brak odpowiedzi traktujemy jako akceptację naszego oświadczenia".

Wielce ciekawe jest też oświadczenie, które proboszcz radzi wiernym podpisać: "Nie życzę sobie, aby w razie mojej śmierci kapłan katolicki żegnał mnie na drogę do wieczności".

Gdy pan Rafał przeczytał korespondencję od duchownego, o mało nie spadł z krzesła. - To szczyt bezczelności - mówi.

Ale ksiądz proboszcz nie widzi nic złego w swoim postępowaniu. W specjalnie wydanym oświadczeniu tłumaczy, że list, który skierował do niektórych parafian, nie miał na celu straszenia piekłem, ale był... zaproszeniem do rozmowy. Zaiste, oryginalnym.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki