ŁÓDŹ: Gangster Andrzej B. po 11 latach ZGŁOSIŁ się na POLICJĘ: Przyznałem się do napadu, bo NIE MOGŁEM SPAĆ

2012-04-20 4:45

Ponad 11 lat temu Andrzej B. (32 l.) z Łodzi napadł na bank. Po skoku zniknął. Nagle pojawił się na komisariacie i przyznał do winy. - Sumienie nie dawało mi spokoju - tłumaczył policjantom.

Do napadu na bank przy ulicy Kurczaki w Łodzi doszło w październiku 2000 roku. Do niewielkiej placówki wpadło trzech uzbrojonych i zamaskowanych mężczyzn. Czwarty stał na czatach. Z kasy ukradli 24 tysiące złotych i uciekli.

- Dwa dni po skoku wyjechałem do Hiszpanii - mówi Andrzej B. Policjanci z Łodzi szybko zatrzymali wspólników Andrzeja B. Dwóch z nich już dawno temu usłyszało wyroki, trzeci zmarł. Tylko Andrzej B. pozostawał nieuchwytny.

Ale z czasem życie na obczyźnie zaczęło mu doskwierać, a sumienie coraz częściej dawało o sobie znać. W końcu gryzło go tak mocno, że postanowił wrócić do Polski. Tuż przed końcem ubiegłego roku pojawił się w jednym z łódzkich komisariatów policji.

- To mnie szukacie od 11 lat - powiedział zdumionym policjantom. Sąd wziął pod uwagę jego skruchę i wymierzył mu karę trzech lat więzienia.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki