Marka zabił bandzior na warunkowym

2009-03-03 3:00

To przerażające, ale życie młodego człowieka dla dwóch zwyrodnialców z Grodkowa (woj. opolskie) było warte tyle, co para znoszonych butów! Marek Medyński (21 l.) zginął z rąk recydywisty Tomasza M. (28 l.) i jego brata Ryszarda M. (16 l.).

Oprawcy dopadli chłopaka i katowali go tak długo, aż skonał w potwornych męczarniach. Potem zdjęli z jego nóg glany i natychmiast uciekli z nadzieją, że nikt ich nie odnajdzie. Na szczęście policja szybko namierzyła sprawców i wyszło na jaw, że starszy z braci M. właśnie wyszedł na wolność, po tym jak sąd we Wrocławiu warunkowo skrócił odsiadywaną przez niego karę za rozboje. To kolejny błąd sądów, który kosztował niewinnego człowieka życie.

Zmasakrowane ciało Marka Medyńskiego znalazł w rowie przy ul. Wrocławskiej w Grodkowie przypadkowy przechodzień. Choć na początku sądzono, że chłopak zginął w wypadku, to śledczy szybko zainteresowali się faktem, że nie miał na nogach butów. Jeszcze tego samego dnia ustalono, kto bestialsko zamordował Marka. W piecu, w domu należącym do braci Tomasza i Ryszarda M., znanych w całej okolicy bandziorów, policjanci znaleźli charakterystyczną dla glanów "blaszkę". Było jasne, że zwyrodnialcy spalili buty, żeby zatrzeć ślady swojej zbrodni. Szybko wyszło również na jaw, w jak okrutny sposób bracia M. odebrali życie Markowi.

Chłopak próbował złapać okazję, gdy podeszło do niego dwóch oprychów i zaczęło go atakować. Najpierw uderzyli Marka w twarz kamieniem, po czym wrzucili bezbronnego chłopaka do rowu, bili i kopali tak długo, aż wydał z siebie ostatnie tchnienie.

Do tej tragedii nie doszłoby jednak, gdyby nie skandaliczne działanie Sądu Okręgowego we Wrocławiu. To właśnie tam litościwi sędziowie kilka dni przed drastycznym mordem w Grodkowie podjęli decyzję o wypuszczeniu Tomasza M. (28 l.), jednego z zabójców, na wolność. - 28-latek był karany za przestępstwa na tle rabunkowym - potwierdził podinsp. Jarosław Dryszcz z Komendy Wojewódzkiej Policji w Opolu.

Najgorsze jednak jest to, że w ciągu ostatnich tygodni doszło do kilku makabrycznych zbrodni tylko dlatego, że ich sprawcy przedwcześnie wyszli z więzienia.

Najpierw Jan Szymaniak (32 l.), gwałciciel wypuszczony na wolność decyzją Sądu Rejonowego w Kościanie (Wielkopolska) - na czas do uprawomocnienia wyroku, zabił siostrę swojej byłej żony Karolinę D. (28 l.) i jej partnera Arkadiusza K. (31 l.) tylko dlatego, że przeciwko niemu zeznawali w sądzie. Kilkanaście dni później Marek W. (32 l.) z Chodla (Lubelskie) tuż po wyjściu z aresztu, w którym czekał na karę za znęcanie się nad rodziną, bestialsko zamordował swoją żonę.

Janusz Kochanowski (69 l.), rzecznik praw obywatelskich:

- Zwróciłem się do sądów apelacyjnych w Poznaniu i Lublinie o zbadanie tych spraw w celu ewentualnego wszczęcia postępowania dyscyplinarnego przeciwko sędziom, którzy podjęli decyzje o wypuszczeniu przestępców na wolność. Panuje przekonanie, że decyzje o aresztowaniu zapadają zbyt często, co odbija się na decyzjach sądów, które działając pod presją, dopuszczają do opisywanych przez państwa sytuacji. Nie przesądzam o przewinieniach tych sędziów, ale obarczam ich odpowiedzialnością moralną za to, co się stało.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki