Jak ustalił „Dziennik Bałtycki”, który na bieżąco śledzi każdy nowy trop dotyczący zaginięcia i poszukiwań Iwony z Gdańska licencja została najpierw zawieszona, a potem cofnięta Rutkowskiemu. Znany „detektyw”, który swego czasu był nawet posłem nie może się więc nazywać detektywem.
Biuro Detektywistyczne Rutkowski nie posiada wpisu do rejestru działalności regulowanej w zakresie usług detektywistycznych. Licencja wydana panu Rutkowskiemu została cofnięta przez komendanta wojewódzkiego policji – wyjaśniła gazecie Marzena Woźniak, rzecznik prasowy MSWiA.
Sam Rutkowski tłumaczy się pokrętnie, że wprawdzie licencji nie ma, ale zlecenie na odnalezienie Iwony Wieczorek przyjął.
- Biuro detektywistyczne Rutkowski Security-Service ma koncesję na usługi detektywistyczne, jak również ochrony osób i mienia. Jestem właścicielem tego biura. Jestem też właścicielem Biura Doradczego Rutkowski-Patrol, które figuruje we wpisie do ewidencji podmiotów gospodarczych. Zlecenie na odnalezienie Iwony przyjęło Biuro Doradcze Rutkowski, które w przypadku realizacji zadań detektywistycznych zleca je Biuru Detektywistycznemu Rutkowski – wyjaśnia.
Zatem Rutkowski ma pełną świadomość, że działa bezprawnie, a licencję stracił właśnie dlatego, że już raz prokuratorzy z Katowic oskarżyli go, że prowadzi działalność detektywistyczną nielegalnie, bez wpisu do rejestru. Mimo to przyjął zlecenie od mamy zaginionej nastolatki, która zapłaciła mu 15 tysięcy złotych za odnalezienie córki.
Za poszukiwania Iwony Wieczorek „detektyw” Rutowski może więc trafić do więzienia nawet na 2 lata.