Siergiej Safronow: Prawdę o śmierci Polaków pod Smoleńskiem poznamy w 100 procentach

2010-08-13 12:45

Minęło dziesięć lat od czasu, gdy zatonęła rosyjska atomowa łódź podwodna "Kursk". Czy do tego wydarzenia można odnieść katastrofę Tu-154 pod Smoleńskiem? Odpowiedzi na to pytanie poszukuje rosyjski ekspert ds. marynarki wojennej, Siergiej Safronow.

"Super Express": - Wczoraj minęło dziesięć lat od dnia, gdy podczas wielkich letnich manewrów rosyjskiej Floty Północnej na Morzu Barentsa zatonął "Kursk", okręt podwodny o napędzie atomowym, na pokładzie którego znajdowało się 118 osób załogi.

Siergiej Safronow: - Katastrofa miała miejsce 12 sierpnia. Podjęto wiele prób dostania się do wnętrza wraku, ale udało się to dopiero norweskim ratownikom 21 sierpnia. Stwierdzili, że cała jednostka jest zalana. Akcję ratunkową przerwano.

Mimo to podjęto decyzję o podniesieniu wraku i przetransportowaniu go na ląd. Wynikało to z dwóch przesłanek - czysto ludzkiej, czyli pragnienia, aby godnie pochować marynarzy, ale także po to, aby w wyniku badania wraku ustalić przyczyny tragicznego zajścia i zabezpieczyć się przed takimi wydarzeniami w przyszłości. Operacja była niezwykle skomplikowana i kosztowna - wydano na nią dziesiątki milionów dolarów. Brały w niej udział ekipy z kilku państw.

Wrak został przecięty, specjaliści z Holandii i z Norwegii wydobyli większą jego część w październiku 2001 r., oprócz dzioba zawierającego przedział torpedowy. Zwróćmy uwagę, minął ponad rok. Zaś fragmenty części dziobowej wydobyto dopiero 20 czerwca 2002 r. W Siewieromorsku, porcie macierzystym jednostki, działała państwowa komisja ds. zbadania przyczyn katastrofy, która doszła do początkowych ustaleń. Następnie sprawa została przekazana Prokuraturze Generalnej.

Oficjalną wersję przyczyny zatonięcia okrętu podano do wiadomości publicznej 1 lipca 2002 r., czyli prawie dwa lata od tragedii. Wynik śledztwa: łódź zatonęła w wyniku wybuchu własnej torpedy znajdującej się na pokładzie.

- Eksplozję przeżyło kilka osób. Umierali w zimnych ciemnościach. Oficer Dmitrij Kolesnikow zostawił po sobie poruszającą notatkę: "Jest zbyt ciemno, ale spróbuję pisać po omacku. Chyba nie ma szans, 10-20 proc. Mamy nadzieję, że ktoś to jednak przeczyta. Poniżej jest lista ludzi z załogi innych przedziałów, którzy zgromadzili się w dziewiątym i będą próbowali wyjść. Pozdrowienia dla wszystkich, nie trzeba rozpaczać. Kolesnikow".

- Od czasu wyjęcia ostatnich fragmentów wraku minęło ponad osiem lat. Przez cały ten czas istnieją alternatywne wersje przyczyn katastrofy - ale żadnej nie udało się w sposób przekonujący potwierdzić. Mnie wersja oficjalna przekonuje na 99 proc. Jestem sceptykiem, choć na ten sceptycyzm pozostawiam zaledwie 1 proc.

Przyjmuję wersję prokuratury, śledztwo jest już zamknięte, ale jako człowiek, który zajmuje się sprawami marynarki wojennej nie od wczoraj, mam podejrzenia co do innej przyczyny - do przyczyny zewnętrznej. Przez tyle lat nie potrafiłem jednak znaleźć dla niej potwierdzenia. Na 100 proc. jestem pewien tylko jednego - "Kursk" zatonął w wyniku eksplozji.

- 10 kwietnia na terytorium Federacji Rosyjskiej doszło do innej katastrofy...

- Nie rozumiem, czy pan zamierza szukać analogii między "Kurskiem" a Tu-154? Byłoby to niedorzeczne. Jest olbrzymia różnica między katastrofami podwodnymi a powietrznymi. Głębina morska wciąż jest dla ludzkości bardziej nieodgadniona niż powierzchnia ziemi i niebo znajdujące się bezpośrednio nad ziemią.

Poza tym również katastrofy lotnicze są lepiej rozpoznane. Zatonięcie tego typu nowoczesnej łodzi podwodnej o napędzie atomowym było pierwszym takim wydarzeniem na świecie. Z tych powodów nie orzekano od razu o przyczynie tragedii. Jej nie tylko nie znano - jej trudno się było domyślać.

- Pan wybaczy, chodzi mi o coś innego. Otóż podczas akcji ratunkowej i w czasie trwania śledztwa dowództwu marynarki wojennej i władzom Rosji zarzucano wiele poważnych uchybień. Teraz, gdy Kreml zajmuje się badaniem przyczyn wydarzenia z 10 kwietnia br., wielu Polaków zadaje sobie pytanie, czy dochodzenie do prawdy o tym wydarzeniu na pewno będzie tak sprawne, jak byśmy tego chcieli.

- Śledztwo prowadzą dwa państwa, pomagają też Amerykanie. Nie da się sfałszować czy ukryć przyczyn tej tragedii, bo po każdej ze stron pracują profesjonaliści, dla których taka manipulacja byłaby zbyt czytelna. Nie da się tego zrobić z dnia na dzień, ale myślę, że prawdę poznamy w 100 proc.

Siergiej Safronow

Ekspert ds. marynarki wojennej. Zastępca kierownika redakcji struktur siłowych i wydarzeń w rosyjskiej agencji informacyjnej RIA "Novosti"