TEST Mitsubishi Space Star 1.2 Intense - pierwsza jazda lekkim diamencikiem

2014-09-05 14:01

Ten model ma być hitem wśród samochodów segmentu B na polskim rynku, a przynajmniej tego z całego serca życzą sobie Japończycy. Polski oddział Mitsubishi Motors oficjalnie zaprezentował Space Stara, lekkiego 5-osobowego hatchbacka z małym silniczkiem. Pierwsze odbyte jazdy testowe pozwoliły nieco poznać tego niewielkiego następcę popularnego Colta. Jaki jest?

Przepis na tani samochód, który mógłby łatwo przypaść do gustu jest dość prosty. Musi mieć karoserię, cztery koła, silnik, zawieszenie, kierownicę i siedzenia. To cechy pojazdów budżetowych dla niewymagających klientów, które mają na wyposażeniu jedynie to co niezbędne. Taki na pierwszy rzut oka wydaje się być najnowszy produkt Mitsubishi, a dokładnie Space Star, który wyparł z rynku dobrze znanego Colta. Wydaje, bo w wykonania Dacię zostawia daleko i nie jest aż tak tani, a przy tym jego podstawowe wyposażenie może zaimponować.

Zacznę jednak od początku. Skąd w ogóle wzięła się nazwa? Ten miejski model znany w Azji jako Mirage, w Europie został opatrzony oznaczeniem Space Star, ze względu na niespodziewane kwestie prawne związane z prawami handlowymi do znaku "Mirage". Z tego powodu MMC zdecydowało o przemianowaniu tego auta klasy B na model Space Star, co nawiązuje do przyjaznego użytkownikom 5-drzwiowego minivana, produkowanego w latach 1998–2005. Teraz współczesna "gwiazdka kosmiczna" o obłym kształcie wygląda jak kropelka wody. Jej design do świata motoryzacji nie wnosi nic, poza dobrą aerodynamiką. Wgląd to na szczęście nie wszystko i co ważne jest kwestią gustu, dlatego przejdę szybko do ważniejszych cech.

Nowy Space Star minivanem zdecydowanie nie jest jak jego nazwo-dawca. Trudno cenić go więc za przestronne i funkcjonalne wnętrze, skoro takowego po prostu nie ma. Autko to 5-osobówka dobra do miasta i przemieszczania się na krótkich dystansach. O świetnej zwrotności i łatwości manewrowania w zatoczonych uliczkach mówią po pierwsze wymiary, a po drugie rewelacyjna średnica zawracania, bo minimalny promień skrętu to tylko 4,6 metra (najlepsza wartość w segmencie B). Wymiary mierzą 3710 mm długości, 1665 mm szerokości i 1505 mm wysokości. Waga jest piórkowa, bo masa własna pojazdu przygotowanego jazdy to tylko 845 kg.

Wykończenie kabiny jest porównywalne z jakością tego, co można spotkać w niektórych konkurencyjnych modelach. Plastiki boczków drzwiowych i poszycia deski są twarde. Atrakcyjną ozdobą rzucającą się w oczy jest konsola pokryta lakierem fortepianowym. W duecie z drobnymi srebrnymi dodatkami na kierownicy i przy okrągłych kanałach wentylacyjnych, w środku nie jest tak ponuro. Tablica z dużymi wskaźnikami zegarów wygląda przyjemnie i jest czytelna. Szkoda, że komputer jest bardzo prosty i nie można śledzić na nim spalania chwilowego, ale przynajmniej wskazuje średnie zużycie paliwa i liczy odległość na dwóch dystansach.

Fatalny jest guzik od regulacji seryjnego "kompa" wpasowany obok wyświetlacza, bo aby coś zmienić, trzeba przełożyć rękę przez kierownicę. Poza tym funkcjonalność nie odbiega od przyjętych standardów, bo obsługa jest intuicyjna. Guziki od sterowania wentylacją i radiem są tam, gdzie się ich spodziewamy. Zresztą zabudowany fabryczny radioodtwarzacz z MP3, USB i AUX to już wyposażenie podstawowe. To nie wszystko, bo Mitsubishi daje też w serii manualną klimatyzację a to zasługuje na ogromnego plusa. Elektryka szyb przednich i lusterek, czy zdalnie sterowany centralny zamek z kluczyka to również podstawa! Co ciekawe najbogatsza odmiana Intense (taką jeździłem) miała zestaw głośnomówiący Bluetooth, system dostępu bezkluczykowego KOS z przyciskiem startowym, czujniki deszczu i zmierzchu, a nawet tempomat.

O siedzeniach mogę napisać, że po prostu są. Przejechałem za mało kilometrów i nie wiem co z ich wygodą, ale na pewno wiem, że siedziska są dość twarde. Trzymana bocznego praktycznie nie ma, ale za to w podstawie jest regulacja w aż trzech kierunkach, jednak przybliżyć zadka znacznie do podłogi nie można. Kierownica posiada regulację tylko w jednym kierunku. Przestrzeni z przodu jest całkiem sporo i dwie dorosłe osoby nie mają kłopotów by się w niej pomieścić. Boczki drzwiowe dostały wcięcia i jest gdzie położyć łokieć. Pedały są oddalone od siebie, a deska pomysłowo podcięta w stronę komory silnikowej zwiększa pole manewru dla nóg. Kanapa jest jeszcze twardsza od przednich foteli i płaska niczym ławka bez żadnego wyprofilowania. Przez skromny rozstaw osi 2450 mm miejsca na nogi jest mało, a gdy z przodu siądzie rosły facet, to osoby z tyłu mają problem.

O utrzymanie porządku dba schowek w desce, uchwyty na kubki, czy pojemne kieszenie w drzwiach przednich. Przez małe wymiary i szukanie jak największej przestrzeni wewnątrz, ucierpiał za to bagażnik. Plus, że ma o 21 litrów więcej jak w Colcie, ale jego maksymalny załadunek 235 litrów to niewiele, w porównaniu z konkurencją, która oscyluje wokół 300-litrów. Fajnie, że kufer jest wyłożony materiałem, ale niestety producentowi należy się bura za tandetną podłogę z cienkiej dykty, przysłoniętą kawałkiem materiału. Oparcie kanapy nie tylko się składa, ale nawet dzieli w stosunku 60/40, co pozwala na przewiezienie czegoś większego.

W kwestii mechaniki Space Star nie porywa innowacjami. Zawieszenie to typowe kolumny McPhersony ze sprężynami śrubowymi z przodu, a z tyłu belka skrętna z amortyzatorami i sprężynami. Hamulce z przodu to maleńkie wentylowane tarcze z skromnym zaciskiem, a tył wykorzystuje bębny. Przy wytracaniu prędkości lepiej uważać, bo ten układzik po zaledwie paru mocniejszych dohamowaniach przestaje sobie radzić przez zbytne rozgrzanie. Sama jazda to trochę jakby podróżowało się bryczką na resorach. Jest bardzo miękko, co ma znaczenie przy pokonywaniu nierówności i bocznych dróżek, ale takie sprężyste nastawy negatywnie przekładają się na ostre manewry. Przy gwałtownych ruchach kierownicą można mieć wrażenie, że autko ciągnie lusterkiem po asfalcie. Belka skrętna i mały rozstaw osi nie lubią poprzecznych ubytków - takie są wyraźnie przenoszone na karoserię.

O bezpieczeństwo podróżnych dba opatentowana przez Mitsubishi struktura nadwozia RISE, a także bogaty zestaw systemów. W standardzie auto wyposażono w: 6 poduszek powietrznych, stabilizację toru jazdy i kontrolę trakcji ASC i TCL, system ABS z elektronicznym rozdziałem siły hamowania EBD, układ wspomagania nagłego hamowania BA i ostrzegania o nagłym hamowaniu ESS oraz system wspomagania ruszania pod górę HSA.

W kwestii napędu Mitsubishi Space Star ma wykazywać się jak najniższym zużyciem paliwa. Dlatego producent zastosował małolitrażowe, 3-cylindrowe silniczki wolnossące. Auto według producenta wykazywać ma się zapotrzebowaniem na paliwo, na poziomie 4 l/100 km, przy emisji CO2 już od 92 g/km. Ja podczas pierwszej jazdy próbnej miałem średnie zużycie 5,4 l/100 km. Tak niewielkie spalanie to zasługa niskiej masy własnej, zaawansowanej aerodynamiki (Cx=0.27), czy wąskich kółeczek 175/55 R15 (w podstawie są montowane 165/65 R14).

Wracając do silnika - pod maską umieszczono 12-zaworowe aluminiowe silniki z systemem zmiennych faz rozrządu MIVEC. Pojemności motorów to 1.0-litra (moc 71 KM) oraz 1.2-litra (moc 80 KM). W trakcie próby poruszałem się autem z jednostką 1.2. Praca typowa dla tego rodzaju jednostek przy każdym dodaniu gazu jest głośna, a silnik przez brak jednego cylindra na postoju zwyczajnie drży. Jego moc w zupełności wystarcza do sprawnego poruszania się i rozpęd do 60 km/h idzie szybko. Nawet przy sprincie "do setki" auto nie dostaje zadyszki, co ma przełożenie na papierze - według producenta Space Star osiąga prędkość 100 km/h po 11,7 s. Samochodzik z dwiema osobami na pokładzie w jeździe testowej faktycznie "dawał radę".

Ile trzeba zapłacić w Polsce za wytwarzane już od marca 2012 roku w Tajlandii autko? Hatchback zastępujący popularnego Colta startuje od 38 990 zł z silnikiem 1.0-litra i systemem Auto Stop&Go. Atut tej ceny to niezłe wyposażenie podstawowe, za jakie u konkurencji trzeba dodatkowo płacić. To znaczy, że już w podstawie klient dostaje wszystko to, czego potrzeba do przemieszczania się we współczesnych czasach. Dziś komputer pokładowy, elektryka mechanizmów, klimatyzacja czy odtwarzacz z portem USB to norma, a u wielu producentów to wciąż luksus na liście w cenniku dodatków. Bogatsza odmiana 1.2-litra nie ma Start/Stopu (cena 40 990 zł), ale oferuje troszkę większą moc i może być zespolona z bezstopniowym automatem CVT. Topowy egzemplarz Intense ze wszystkimi dodatkami to wydatek 43 990 zł (ze skrzynią CVT 48 000 zł).

Podsumowując autko w bliższym kontakcie zdradza po sobie oszczędności, sprawnie jeździ i mało pali. Wykonany odpowiednio do ceny Space Star za to ma gumowaty układ kierowniczy, który nie mówi prawie nic o prowadzeniu, a zawieszenie jest miękkie niczym galaretka. No i jeszcze ten wygląd karoserii, który może i jest aerodynamiczny, ale designem zamiast kierunkować się ku współczesności, nawiązuje do pojazdów sprzed kilku lat. Żeby to autko mogło być prawdziwym diamencikiem, musiałoby zostać porządnie doszlifowane przez stylistów, a tak to tylko otoczony kamyczek.

Mitsubishi Space Star - dane techniczne

SILNIK
R3 12V
Paliwo Benzyna
Pojemność 1193 cm3
Moc maksymalna 59 kW/ 80 KM przy 6000 obr./min
Maks mom. obrotowy 106 Nm przy 4000 obr./min
Prędkość maksymalna
180 km/h
Przyspieszenie 0-100 km/h 11,7 s
Skrzynia biegów manualna/ 5 biegów
Napęd na przód
Zbiornik paliwa 35 l
Katalogowe zużycie paliwa (miasto/ trasa/ średnie) 5,1 l/ 3,8 l/ 4,3 l
Długość 3710 mm
Szerokość
1665 mm
Wysokość 1505 mm
Rozstaw osi
2450 mm
Masa własna/ dopuszczona maksymalna całkowita
845 kg/ 1370 kg
Pojemność bagażnika
235 l
Hamulce przód/ tył tarczowe wentylowane/ bębny
Zawieszenie przód
kolumny McPherson
Zawieszenie tył
belka skrętna
Opony przód i tył (w modelu testowym)
175/55 R15

.

Polub SuperAuto24.pl na Facebooku

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki