Na razie każdy jest zestresowany sytuacją, czyli o sytuacji w bełchatowskich przedszkolach

i

Autor: Pixabay/ Brendacfeyc Bełchatów: Do przedszkoli przyszło kilkanaścioro dzieci. "Na razie każdy jest zestresowany sytuacją"

Do przedszkoli przyszło kilkanaścioro dzieci. "Na razie każdy jest zestresowany sytuacją"

2020-05-06 11:50

Te same mury, ale inna rzeczywistość. Dzieci z Bełchatowa wróciły dziś do przedszkoli. 6 maja samorząd miasta podjął decyzję o ich uruchomieniu. Dyrektorzy poszczególnych placówek zbierali od rodziców deklaracje o chęci posłania malucha pod opiekę nauczycielek. Początkowo z przedszkoli miało korzystać około setki dzieci. Dziś, kiedy placówki otworzyły swoje drzwi, do sal trafiła garstka przedszkolaków – zaledwie szesnaścioro. Żłobka zdecydowano się w ogóle nie uruchamiać, bo z deklarowanej jednej grupy, liczącej kilkanaście pociech, ostatecznie wykruszyły praktycznie wszystkie.

Poza publicznymi placówkami do pracy ruszyły też te niepubliczne. Tu ruch jest nieco większy, ale też bez oblężenia – w przedszkolach jest maksymalnie około 20 - 30 małych podopiecznych. Wszystko wskazuje więc na to, że rodzice jak mogą wstrzymują się z przekazaniem dzieci do przedszkoli.

Trudno się dziwić, bo przedszkole jakie pamiętamy sprzed epidemii odeszło do lamusa. Poprzez wyśrubowane standardy sanitarno – epidemiologiczne przedszkole jest raczej smutnym obowiązkiem. Permanentna dezynfekcja, mierzenie temperatury, bardzo ograniczona ilość zabawek – właściwie sprowadzająca się tylko do tego co można popsikać płynem wiruso- i bakteriobójczym… To tylko niektóre „rytuały” jakie wprowadził koronawirus do przedszkolnej rzeczywistości.

PRZECZYTAJ: Bełchatów: Przed weekendem ruszy FOTOPUŁAPKA. Ma walczyć ze "śmieciarzami" lasów

- Na razie każdy jest zestresowany sytuacją, bo są to zupełnie nowe okoliczności dla każdego – dla personelu przedszkola, dla rodziców no i oczywiście dla najmłodszych. I rodzice i my podejmujemy pewne ryzyko, natomiast jest to ryzyko w słusznej sprawie, jeśli komuś grozi utrata pracy lub płynności finansowej – mówi Izabela Rzepka, właścicielka „Akademii Smoków” z Bełchatowa.

W podobnym tonie wypowiada się wiceprezydent Bełchatowa odpowiedzialny za oświatę. Łukasz Politański podkreśla, że decyzja o otwarciu placówek była na przestrzeni ostatnich tygodni jedną z najtrudniejszych do podjęcia. O tym, że przedszkola i żłobek ruszają zdecydował szereg konsultacji, zarówno z sanepidem, jak i z dyrektorami i rodzicami małych bełchatowian.

TO WARTO WIEDZIEĆ: Wielkie testowanie pracowników DPS-ów. Wojsko ruszyło w teren [ZDJĘCIA]

- Tylko głupi się nie boi, to są bardzo trudne sytuacje, z którymi trzeba się zmierzyć i wiemy doskonale, że są osoby, które mogą skorzystać z różnego rodzaju ulg i możliwości nie uczęszczania do swojej pracy, ale są osoby, które takich możliwości nie mają lub te możliwości się kończą – mówi wiceprezydent Łukasz Politański.

Co ciekawe jeszcze w poniedziałek liczba rodziców, którzy zadeklarowali chęć posłania swoich dzieci do przedszkoli wynosiła ponad setkę. W miarę zbliżania się terminu 6 maja, liczba ta topniała jak śnieg na wiosnę. Dziś ruszyły dwa przedszkola - „Czwórka” i „Dwójka”, w każdej zaledwie kilkoro dzieci. Do PS nr 4 przyszło siedmioro dzieci, a w PS nr 2 przebywa dziewięcioro maluchów.

Miejski żłobek nie ruszył w ogóle, bo zebrana dzięki deklaracjom jedna gruba kilkunastu maluchów wykruszyła się zanim placówkę otwarto.

Jak podkreślają miejscy urzędnicy – sytuacja w przedszkolach i żłobkach jest na bieżąco monitorowana i analizowana. Dyrektorzy pozostają w kontakcie z rodzicami i zbierają od nich deklaracje uczestnictwa dzieci w zajęciach. Wstępnie kolejne placówki mają otwierać swoje podwoje od 11 maja, ale to będzie zależne od sygnalizowanych potrzeb.

Czytaj Super Express bez wychodzenia z domu. Kup bezpiecznie Super Express - KLIKNIJ TUTAJ.

Futbologia: Anna Lewandowska urodziła córkę

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki