Tragiczna śmierć kobiety po wypadku pod Chełmnem. Siostra oskarża szpital, placówka odpowiada

2025-07-14 13:26

Wstrząsająca historia rozegrała się w Regionalnym Szpitalu Specjalistycznym im. dr. Władysława Biegańskiego w Grudziądzu. Jak podaje „Gazeta Wyborcza”, 10 lipca zmarła tam 41-letnia kobieta, która trafiła na Oddział Intensywnej Opieki Medycznej po poważnym wypadku samochodowym. Do tragedii doszło dwa dni wcześniej, 8 lipca rano, w miejscowości Nowe Dobra pod Chełmnem.

Tragiczna śmierć kobiety po wypadku pod Chełmnem. Siostra oskarża szpital, placówka odpowiada

i

Autor: Straż Pożarna Toruń/ Materiały prasowe
Super Express Google News

Świadkiem tego wypadku był przebywający na urlopie kujawsko-pomorski komendant wojewódzki straży pożarnej starszy brygadier Rafał Świechowicz. – Dostęp do poszkodowanej i udzielenie natychmiastowej pierwszej pomocy, stały się dla niego priorytetem – poinformowała Państwowa Straż Pożarna w Toruniu.

Ranną kobietę pilnie przetransportowano śmigłowcem Lotniczego Pogotowia Ratunkowego do szpitala w Grudziądzu. Jej stan od początku był krytyczny. Niestety, po dwóch dniach walki o życie, pacjentka zmarła.

Ze śmiercią siostry nie potrafi pogodzić się pani Beata, która mieszka w Wielkiej Brytanii. W rozmowie z „Gazetą Wyborczą” otwarcie oskarża personel szpitala w Grudziądzu. - Nie leczyli jej, a po dwóch dniach o godzinie 10 rano została odłączona od respiratora bez zgody rodziny – mówi. I dodaje: - Do tego lekarz prowadzący okłamuje rodzinę, że po przywiezieniu do szpitala pacjentka nie żyła. Zmarłą osobę podłączyli do respiratora?

Według kobiety, początkowo lekarz twierdził, że ranna miała funkcje życiowe, a potem zaprzeczył, mówiąc, że była już martwa. - Tutaj kłamstwo goni kłamstwo – stwierdza siostra zmarłej. Rodzina miała też usłyszeć, że „stan, w którym była ranna, nie pozwalał na zrobienie badań na funkcje życiowe mózgu”. Następnie jednak lekarz miał twierdzić, że takie badania zostały jednak wykonane.

Rodzina czuje się oszukana także w innej sprawie. – Rodzinie wmawia się, że pacjentka miała twarz zmiażdżoną do mózgu, co nie jest prawdą. Mam dowód w tej sprawie. Rodzinie nie dano nawet czasu na pożegnanie. Siostra szybko została odłączona od aparatury i gdzieś przewożona – relacjonuje pani Beata. Sugeruje przy tym, że bez zgody rodziny szpital mógł pobrać organy do przeszczepu. Zapowiada, że sprawa trafi do sądu.

Oświadczenie szpitala

Na zarzuty rodziny zareagował szpital w Grudziądzu. „Nie możemy się zgodzić na oczernianie naszego personelu” – powiedział „Gazecie Wyborczej” dr Maciej Bieliński, zastępca dyrektora ds. lecznictwa. Jak dodał, dyrekcja szpitala w porozumieniu z zespołem lekarskim złożyła wniosek o przeprowadzenie sekcji sądowo-lekarskiej pod nadzorem prokuratury. „W celu jednoznacznego potwierdzenia przyczyn zgonu oraz zapobieżenia dalszym, nieuzasadnionym oskarżeniom” – podkreślił.

Placówka odmówiła komentowania szczegółów leczenia oraz okoliczności śmierci, tłumacząc to dobrem pacjentki i trwającym postępowaniem. Szpital wydał natomiast oficjalne oświadczenie, w którym napisano: „W związku z pojawiającymi się w przestrzeni publicznej nieprawdziwymi informacjami, dotyczącymi okoliczności śmierci pacjentki, do której doszło 10 lipca w Oddziale Anestezjologii i Intensywnej Terapii naszego Szpitala, stanowczo podkreślamy, że wszelkie działania podejmowane przez personel medyczny były zgodne z obowiązującymi procedurami, aktualną wiedzą medyczną i najwyższymi standardami opieki. Śmierć pacjentki jest dla nas wszystkich sytuacją niezwykle trudną i poruszającą. Składamy szczere wyrazy współczucia najbliższym zmarłej”.

Z ustaleń „Gazety Wyborczej” wynika, że sekcja zwłok kobiety ma zostać przeprowadzona 16 lipca.

Sonda
Straciłeś ostatnio kogoś bliskiego?
Zażalenia stron na wyrok 6 lat więzienia za pozbawienie życia przez Ewelinę M., z Pruchnika

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki