Chodzi o stado dzikich krów, które decyzją Wojewódzkiego Lekarza Weterynarii ma zostać zlikwidowane. Około 180 zwierząt może zostać zabitych ze względu m.in. na brak odpowiednich badań.
- Nie zgadzamy się na to, chcemy żeby krowy zostały adoptowane, bo zgłosili się chętni - mówi Dorota Żelechowska, organizatorka protestu:
Nie wiemy jakie są szanse na uratowanie zwierząt, bo nie udało nam się skontaktować z Powiatowym Lekarzem Weterynarii. Władysław Dajczak, wojewoda lubuski, podkreśla, że wciąż toczą się rozmowy w tej sprawie. - Zagrożenie ze strony dzikiego stada jest jednak duże - mówi:
Przypomnijmy: jedna z organizacji prozwierzęcych zebrała listę osób, które chciałyby i mają możliwość adoptowania zwierząt. Zgłosiło się 490 osób.