17-latka przerwała ciążę. Postępowanie prokuratury dotyczyło dzieciobójstwa! Dziewczyna musiała korzystać z adwokata

i

Autor: Shutterstock 17-latce, która przerwała ciąże, groziły zarzuty z art. 149 kodeksu karnego, czyli dzieciobójstwa, zdj. ilustracyjne

Szokująca sprawa

17-latka przerwała ciążę. Groziły jej zarzuty dotyczące dzieciobójstwa! Dziewczyna musiała korzystać z adwokata

2023-07-25 20:04

17-latce, która przerwała ciąże, groziły zarzuty z art. 149 kodeksu karnego, czyli dzieciobójstwa. Dziewczyna musiała korzystać z pomocy adwokata Piotra Lecha, jako że w przypadku udowodnienia winy mogła trafić do więzienia na okres od 3 miesięcy do 5 lat. 17-latka kupiła tabletki prowadzące do aborcji bez konsultacji u ginekologa, ale pojawiły się komplikacje.

17-latka przerwała ciążę. Groził jej zarzut dzieciobójstwa

Postępowanie w kierunku dzieciobójstwa prowadziła policja ws. 17-latki, która usunęła ciążę - informuje serwis wysokieobcasy.pl. Wszystko wyszło na jaw po tym, jak swoją historię dotyczącą aborcji zdecydowała się ujawnić Joanna z Krakowa. O losach dziewczyny zdecydował się opowiedzieć jej adwokat Piotr Lech, z którym skontaktowała się Fundacja na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny Federa, informując, że 17-latka została wezwana na przesłuchanie na policję. W międzyczasie mundurowi zdążyli już przeszukać jej mieszkanie, zatrzymać telefon jej matki, a nawet jej koleżanek. Nastolatka sama zdecydowała się doprowadzić do aborcji, a zakupu i zażycia tabletek nie konsultowała z ginekologiem. Jak wyjaśnia jej adwokat, 17-latka wcześniej źle zinterpretowała wyniki testu ciążowego. Gdy źle się poczuła, jej koleżanki wezwały pomoc, ale zadzwoniły nie na pogotowie, lecz pod numer 112. Gdy o wszystkim dowiedziała się policja, dziewczynie groziła odpowiedzialność karna.

- Postępowanie toczyło się w kierunku dzieciobójstwa, więc teoretycznie groziło jej od trzech miesięcy do pięciu lat. To dlatego, że do przerwania ciąży doszło w 21-22 tygodniu, kiedy nie mówimy już o poronieniu, ale przedwczesnym porodzie - mówi Lech w rozmowie z serwisem wysokieobcasy.pl.

O co pytali policjanci w czasie przesłuchania? Dziewczyna odmówiła badania

Jak informuje serwis wysokieobcasy.pl, w czasie przesłuchania 17-latka za radą adwokata nie odpowiedziała na większość pytań i odmówiła też pojechania na badania do szpitala. Jak dodaje Lech, byłoby to niezgodne z procedurą, bo jego klientka została wezwana w charakterze świadka, a nie osoby podejrzanej. Policjanci pytali ją mi.in o to, skąd miała pieniądze na środki farmakologiczne, gdzie je kupiła, czy ktoś jej pomagał, a w czasie przesłuchania wymienili również nazwę Aborcyjnego Dream Teamu. Ponadto matka dziewczyny poinformowała mundurowych, że chce, by wezwania w tej sprawie przychodziły pocztą, ale jak wyjaśnia Lech, funkcjonariusze mieli je zawozić do placówki radiowozem. To nie wszystko, bo policjanci mieli również w swoich aktach zeskanowane rozmowy 17-latki, które jednak w ogóle nie były związane ze sprawą.

- (...) Usłyszałem wtedy od innego policjanta, że oni w zasadzie robią „ukłon w stronę mojej klientki", bo on czytał akta i według niego jest materiał na zarzuty. Odpowiedziałem, że w takim razie, skoro tak, niech stawiają. Usłyszałem wówczas, że prokurator podjął inną decyzję. Co ciekawe, dostaliśmy postanowienie o umorzeniu, co jest dziwne, bo nie było zarzutów. Formalnie nie byliśmy stroną tego postępowania - wyjaśnia adwokat, którego cytuje serwis wysokieobcasy.pl.

Sonda
Czy aborcja w Polsce powinna być legalna?
Czekają na sprawiedliwość

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki