Karolina z Przybysławic została uniewinniona przez sąd

i

Autor: art Service

Karolina zabiła męża tyrana i gwałciciela. Sąd ją uniewinnił, ale prokurator nadal chce ją wsadzić za kratki

2021-11-08 9:17

Karolina przez lata znosiła gehennę, jaką zgotował jej mąż. Bił, podduszał, gwałcił. W marcu tego roku, broniąc się przed tyranem, dźgnęła go nożem, którym chwilę wcześniej obierała ziemniaki. Marcin P. nie przeżył, a kobieta trafiła do aresztu. Sąd Okręgowy w Krakowie uniewinnił ją od zarzutu morderstwa, uznając że działała w obronie koniecznej, bo partner chciał naruszyć jej wolność seksualną. Po półrocznym pobycie w areszcie Karolina wreszcie mogła wrócić do ukochanych malutkich dzieci. Jej spokój nie trwał długo, prokuratura wniosła apelacje od wyroku, śledczy twierdzą, że zamiast użyć noża... mogła męża spłoszyć krzykiem!

Karolina zabiła męża w obronie własnej

Karolina nie miała łatwego życia. W dzieciństwie ojciec alkoholik zgotował piekło jej rodzinie. 

Wraz z mamą i młodszym rodzeństwem wielokrotnie od niego uciekałyśmy na piechotę – wspomina swoje dzieciństwo pani Karolina. W końcu jej mama tego nie wytrzymała i popełniła samobójstwo. To właśnie najstarsza z rodzeństwa Karolina zajęła się wychowaniem brata i siostry. Swojego przyszłego męża poznała poprzez wspólnych znajomych. Na początku robił dobre wrażenie. 

Gdybym wiedziała, że tak będzie wyglądało moje życie, nie wiązałabym się z nim przecież. Ale on taki nie był – przekonuje. Po ślubie mąż zaczął zaglądać do kieliszka. Wszyscy we wsi wiedzieli, że pije, jeździ pijany autem i znęca się nad Karoliną. A ona pokornie znosiła jego występki. Jej motywacją było dobro malutkich dzieci, które wkrótce po ślubie przyszły na świat.

Wielokrotnie mnie podduszał, bił, nieraz przed nim uciekałam na balkon, nie chciałam, by dzieci na to patrzyły – mówi nam Karolina. Dodaje, że za wszelka cenę chciała stworzyć Alankowi i Martynce szczęśliwy dom, którego sama nie miała. Widziała jednak, że mąż stacza się coraz bardziej i jest wobec niej coraz bardziej agresywny. 

Karolina dzieci kocha ponad wszystko, to wspaniała matka, synek i córka są zawsze czyści i zadbani, ona staje na głowie, by nic im nie zabrakło – mówiła w marcu tego roku Super Expressowi nieżyjąca już dziś sąsiadka rodziny P. 

23 marca w domu Karoliny i jej męża znowu doszło do awantury. Pijany Marcin P. po powrocie do domu zaczął domagać się seksu. Był dużym i silnym mężczyzną. Odmowa żony tylko go rozwścieczyła. Uciekając przed mężem, Karolina próbowała wybiec na balkon, bo nie chciała obudzić śpiących dzieci. W ręce trzymała nóż, którym chwilę wcześniej obierała ziemniaki. Marcin zaczął ją dusić. Doszło do tragedii, o której szczegółach pisaliśmy tutaj

Karolina trafiła do aresztu. Przed sądem opowiedziała, jak wyglądało jej życie z Marcinem P. Została uniewinniona. Przyjęto, że działała w afekcie, broniąc swojej wolności seksualnej, odpierając bezpośredni atak męża. Mogła wrócić do ukochanych dzieci, które tak bardzo czekały na matkę. Spokój rodziny nie trwał jednak długo. Prokurator złożył apelacje i domaga się powtórzenia procesu. Uważa, że drobna kobieta mogła... spłoszyć pijanego męża np. krzykiem - i że przekroczyła granice obrony koniecznej. 

Bardzo się boje, nie zniosę kolejnej rozłąki z dziećmi, ani one ze mną. To co się wydarzyło, to jest nasza wspólna tragedia. To nie jest tak, że ja teraz mam spokój, to we mnie zostało. Jednak staram się i robię wszystko, by moje dzieci odzyskały spokój i poczuły się bezpiecznie – mówi nam Karolina. Rozmawiamy z nią na podwórzu przed domem. Przez cały czas przez okno obserwuje nas dwoje małych dzieci.

One wciąż się boją, że ja zniknę – tłumaczy kobieta. Nie wyobraża sobie rozłąki z dziećmi i dodaje, że gdyby mogła obronić się przed mężem w inny sposób, to by to na pewno zrobiła.

Sonda
Czy uważasz, że w tym przypadku granice obrony koniecznej zostały przekroczone?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki