Zagadkowa śmerć na parkingu

i

Autor: Łukasz Gągulski/Super Express Zagadkowa śmerć na parkingu

Pawła znaleźli całego ZAKRWAWIONEGO w jego samochodzie. Był MARTWY. Zrozpaczona ukochana apeluje do władz

2021-02-01 18:32

Miał poukładane życie i plany na przyszłość. Paweł Pyś (+36 l.) 7 maja 2020 roku przyjechał z ładunkiem do Krakowa, kilka godzin później został znaleziony martwy na parkingu we własnym samochodzie. Od ponad 9 miesięcy prokuratura bada tę sprawę, ale w śledztwie przełomu brak. Bliscy mężczyzny nie wierzą, by to był nieszczęśliwy wypadek lub by śmierć nastąpiła z przyczyn naturalnych. Zrozpaczona narzeczona stara się na własną rękę ustalić, co stało się tej feralnej, majowej nocy. Pani Marzena zwraca się z prośbą o pomoc do najwyższych władz w Polsce, lecz niestety bez skutku. - Nie wierzę, że jego śmierć była naturalna. Niektórzy mi mówią "daj już spokój", "odpocznij", ale ja nie mogę. Jestem winna to Pawłowi. Chcę dążyć do prawdy i sprawiedliwości – mówi "Faktowi" pani Marzena.

7 maja 2020 roku w nocy Paweł Pyś, zawodowy kierowca TIR–a, przyjechał z ładunkiem z Warszawy do Krakowa.

- Jak nigdy, właśnie tego dnia byłam niespokojna. Wysłałam mu sms-a, czy wszystko w porządku. Paweł oddzwonił o 3.15 nad ranem. Potwierdził, że wszystko jest dobrze. To była nasza ostatnia rozmowa - wspominała pani Marzena.

Około godziny 9 rano na parkingu przy stacji benzynowej przy ul. Śliwiaka rozegrał się największy dramat – Pawła Pysia znaleziono martwego. Stan jego zwłok wskazywał na to, że mężczyzna został pobity, miał opuchniętą twarz, krwiaka między brwiami, a na jego kurtce znajdowała się ogromna plama krwi.

CZYTAJ: Zagadkowa śmierć 36-letniego Pawła na parkingu. Doszło do brutalnego mordu? [ZDJĘCIA]

- Nie mamy pojęcia co się stało. Widziałam ciało Pawła przed sekcją. Był spuchnięty, miał krwiaka na twarzy i rany na rękach. Wyglądał, jakby został pobity - relacjonowała nam zrozpaczona kobieta. 

Ponad dziewięć miesięcy od ujawnienia tego szokującego faktu, nadal nie wiadomo co wydarzyło się na przestrzeni kilku godzin, nad ranem, 7 maja. Nie wiadomo, co było przyczyną śmierci kierowcy. Od dziewięciu miesięcy, rodzina wraz z panią Marzeną walczy choćby o ustalenie tego faktu.

PRZECZYTAJ: Seniorka STRACIŁA ponad PÓŁ MILIONA! Zaufała złym ludziom. W Krakowie to PLAGA

Krakowska prokuratura wszczęła śledztwo z artykułu 155. Kodeksu Karnego - w sprawie nieumyślnego spowodowanie śmierci. Jak do tej pory w sprawie brak jest jakiegokolwiek przełomu - nikt nie został zatrzymany, ani nie usłyszał zarzutów. Jak relacjonują najbliżsi Pawła, śledztwo utknęło w martwym punkcie. Zagadkę tragedii i ostatnich godzin życia kierowcy na własną rękę próbuje rozwikłać rodzina i narzeczona.

Jak podkreśla Pani Marzena, spokoju nie daje także szereg wątpliwości, nieprawidłowości i zaniedbań. Jak relacjonuje dla „Faktu”, na miejscu odnalezienia zwłok nie było ani prokuratora, ani lekarza medycyny sądowej.

– Zgon lakonicznym wpisem stwierdził ratownik medyczny. Samochód, w którym którym znaleziono Pawła wraz z jego rzeczami osobistymi, laptopem, dyskiem zewnętrznym i dwoma telefonami, zaledwie 5 godzin po ujawnieniu zwłok został wydany osobie trzeciej, która nie miała nawet praw do użytkowania wyżej wspomnianego pojazdu, gdyż należał do innej firmy – opowiada "Faktowi" Pani Marzena.

CZYTAJ TAKŻE: Karambol na Zakopiance! ZDEWASTOWANE samochody i wielokilometrowy korek [ZDJĘCIA]

Bliscy dodają także, że śledczy nie zabezpieczyli, ani nie zlecili badań odzieży, na których znajdowały się ślady krwi. Takowe badanie zleciła prywatnie Pani Marzena. Odzież trafiła do Polskiego Towarzystwa Kryminalistycznego. Co udało się ustalić? Naukowcy potwierdzili, że na kurtce znajdowało się DNA Pawła Pysia. Prof. Bronisław Młodziejowski, podkreślił, że krew żylna, którą znaleziono na kurtce wypływała z tylnej części głowy lub szyi, i że była jej znaczna ilość. Tymczasem prokuratorska sekcja zwłok nie wykazała ani przyczyny śmierci ani godziny zgonu.

PRZECZYTAJ: Kraków: Strajk Kobiet znów ZABLOKUJE miasto! Sprawdź, gdzie może być GŁOŚNO i TŁOCZNO

– Następnego dnia po śmierci Pawła zapytałam policjanta, dlaczego nie ma godziny zgonu. W odpowiedzi usłyszałam, że w takich przypadkach się jej nie ustala – wspomina w „Fakcie” pani Marzena. Okazało się także, że policjantka, która zajmowała się sprawą, nie widziała ciała, a raport przygotowała na podstawie zdjęć. – Kiedy zapytałam dlaczego, usłyszałam, że z powodu pandemii COVID-19 nie musiała osobiście oglądać zwłok ani kabiny samochodu, w którym zostały znalezione – dodaje pani Marzena.

Dziennikarze "Faktu" zauważają, że na nagraniach z zabezpieczonego monitoringu brakuje kilku newralgicznych minut nagrania.

Prokuratura Okręgowa w Krakowie podkreśla w rozmowie z "Faktem", że śledztwo jest w toku. - Zgromadzono obszerny materiał dowodowy. Biegli z zakresu medycyny sądowej wykluczyli zgon w wyniku urazu mechanicznego i zatrucia alkoholem etylowym, nie uzyskano jednak ostatecznej opinii co do przyczyny zgonu – mówi prok. Janusz Hnatko, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Krakowie.

POLECAMY: Kraków: Katolików gorszy chór kameralny w świątyni. Walczą o sakralny charakter kościoła na Wesołej

Determinacja, by poznać prawdę pchnęła panią Marzenę nie tylko do CBA, ale i kilku polityków, którzy o sprawę zapytali Prokuraturę Krajową. Śledczy nie dopatrzyli się rażących błędów.

Ryszard Szurkowski nie żyje. Tak walczył o powrót do zdrowia
Sonda
Czy zabójstwo dziecka powinno być w Polsce karane śmiercią?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki