– Była środa rano, gdy nagle usłyszałam jakieś trzaskanie. Byłam akurat za domem, gdy podeszłam bliżej, zobaczyłam, że pali się stodoła i garaż. W środku był akurat wnuk, na szczęście zdążył uciec i nic mu się nie stało, ma lekko oparzone ręce. Mąż pojechał do miasta. Nie było go – opowiada w rozmowie z "Super Expressem" pani Jadwiga.
Zabudowania gospodarcze były w części drewniane. Bardzo szybko budynki zaczęły się palić jeden od drugiego. A wraz z nimi wszystkie narzędzia gospodarcze i rolnicze. W wyniku pożaru spłonął samochód, podnośnik, narzędzia mechaniczne i inne cenne części. Budynek w zasadzie przestał istnieć - pozostały same mury i zgliszcza.
Zapłon samochodu, a następnie wybuch butli gazowej doprowadził nie tylko do doszczętnego zniszczenia pojazdu, ale przede wszystkim do rozprzestrzenieni się ognia na cały budynek i uszkodzenia okien w domu, w którym mieszka rodzina. – Szyby zostały poważnie popękane, a dom wciąż wymaga dokładnej oceny pod kątem szkód – poinformował syn małżeństwa. W pożarze ucierpiały króliki hodowlane, których klatki znajdowały się tuż przy stodole.
Na szczęście strażacy uratowali cztery z nich. Pomogło założenie ssakom masek tlenowych. Niestety ani budynek, ani sprzęty nie były ubezpieczone. Staruszkowie wraz z pomocą rodziny chcą odbudować zniszczone budynki. Ale najpierw musieli uprzątnąć pogorzelisko. A to wcale nie było takie proste.
Teraz czeka ich rozbiórka tego, czego pożar nie strawił. To wszystko wymaga nie tylko siły i ciężkiej pracy, ale też pieniędzy. Dlatego bliscy seniorów uruchomili zbiórkę. Można im pomóc finansowo lub udostępnić zrzutkę.