Serce pęka

Od lat walczą o zdrowie Bartusia. Szpitale i zabiegi to smutna codzienność. "Szara kanapa wywołuje strach"

2023-10-15 4:20

Wracamy do tematu rodzinnej tragedii, która rozegrała się w Szczytnie (woj. warmińsko-mazurskie). Kierowca rozpędzonego forda mustanga potrącił wózek z bliźniakami. Jeden z chłopców, Kubuś - zmarł. Drugi z nich, Bartek, od kilku lat walczy o powrót do zdrowia. Chłopiec ma za sobą operację, która może być przełomem w leczeniu.

Proszę mi uwierzyć, mam ciężkie dni, ledwo wstaje z łóżka, ale nie mam wyboru – mówiła podczas naszej ostatniej rozmowy pani Beata w maju 2023 r. Mama 5-letniego Bartusia od kilku lat walczy o to, aby jej syn wrócił do zdrowia. – Ja już taki mam charakter, nie poddaje się, mam plan i muszę go zrealizować, na mnie krytyka czy jakaś kłoda rzucona pod nogi działa odwrotnie - nie przewrócę się, tylko podskoczę wyżej – opowiadała w rozmowie z "Super Expressem". Wojowniczką jest nie tylko pani Beata, ale również jej syn. Bartek pokonuje kolejne trudności, choć wciąż jest bardzo ciężko. Codzienność chłopca i jego rodziny to wciąż 5-6 godzin codziennej rehabilitacji, dalekie i męczące wyjazdy oraz trudne zabiegi.

5-letni Bartek goni rówieśników. Tragiczny wypadek zabrał mu beztroskie dzieciństwo

Bartek ma za sobą operację oka. Kiedy rozmawiamy o tym z jego mamą, czuć, że to przełom w żmudnej walce o zdrowie 5-latka. – Dzięki tej operacji Bartek może samodzielnie chodzić, stawia kilka kroków. Próbuje się ubierać i chwytać pewnych przedmiotów, np. długopisu – tłumaczy nam pani Beata. Walka o tak pozornie błahe czynności z punktu widzenia zdrowego człowieka trwa już trzy lata. Tyle minęło od tragedii, która rozegrała się w Szczytnie (woj. warmińsko-mazurskie). W 2020 r. ford mustang kierowany przez Adama D. wjechał w wózek z bliźniakami: Kubą i Bartkiem. Jeden z nich zmarł, drugi wciąż walczy o zdrowie z uporem godnym podziwu. Sprawca odsiaduje wyrok więzienia.

Kiedy rozmawiamy telefonicznie z panią Beatą, w jej głosie czuć radość, ale czujność trzeba ciągle zachować. – Było podejrzenie krótszej nogi u Bartka, ale okazuje się, że ta różnica wynika ze spiętych mięśni – wyjaśnia mama chłopca i dodaje, że być może potrzebne będą kolejne operacje. – Bartek wciąż szybko się męczy. Opada mu wtedy oko. Nasz syn wciąż bardzo szybko goni swoich w pełni zdrowych rówieśników – mówi pani Beata, ale podkreśla przy tym, że zwykły spacer z dzieckiem na zakupy wciąż jest niemożliwy.

Chodzenie u Bartka to sukces, ale lekarze mówią mi, że ważne przy tym jest to, aby nie niszczył sobie przy tym innych części ciała, np. miednicy – wyjaśnia w rozmowie z nami mama 5-latka. Kobieta bardzo chciałaby, aby Bartek poszedł do przedszkola, ale na razie nie jest to możliwe. – Może w przyszłym roku... – zastanawia się.

Zabiegi, rehabilitacje i długie podróże to codzienność 5-letniego Bartka

Operacja mocno odbiła się nie tylko na Bartku, ale również na jego rodzinie. Pani Beata wspomina szarą kanapę, która wciąż przypomina o traumatycznych przeżyciach sprzed trzech lat. Mąż kobiety bał się nawet wejść do budynku, gdzie operowano chłopca. – Bartek po operacji nie mógł ćwiczyć przez miesiąc – wspomina pani Beata. Od razu odbiło się to na jego zdrowiu. – Wrócił do raczkowania, ręka była zablokowana, a mięśnie spięte. Szybko nadrobił stracony czas, ale kosztowało go to mnóstwo wysiłku – opowiada mama 5-latka w rozmowie z "Super Expressem".

Choć Bartek powoli wraca do zdrowia i odnosi sukcesy w rehabilitacji, życie rodziny wciąż tkwi w miejscu. Plan dnia lub tygodnia podporządkowany jest leczeniu chłopca. Pani Beata nadal nie pracuje.Jesteśmy już do tego trochę przyzwyczajeni – mówi kobieta. – Jaś, starszy syn, spędza czas z tatą, kiedy mnie nie ma – dodaje pani Beata. Mama i jej syn Bartek stale jeżdżą do ośrodka w Złotowie (woj. wielkopolskie). Chwalą sobie pobyt tam. – Terapeuci są świetni. Najważniejsze jest to, że Bartek chce z nimi pracować – cieszy się jego mama, choć wspomina, że 5-latek miewa już chwile buntu.

Przed rodziną kolejne lata walki nie tylko o zdrowie Bartka. – Walczymy też z ubezpieczycielem. Chcemy, aby Bartek dostawał rentę na czas procesu. Czekamy na decyzję sądu w Białymstoku, ale wszyscy mówią nam, że zanim wszystko się wyjaśni, minie kilka lat – tłumaczy pani Beata.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki