Straż miejska raz na jakiś czas otrzymuje zgłoszenia o otwartych studzienkach. Zdarza się, że pokrywy padają łupem złodziei, ale ostatnio wpłynęły niemal jednocześnie trzy zgłoszenia o studzienkach telekomunikacyjnych, do których pokrywy zostały zdjęte i leżały obok.
- Pierwsze zgłoszenie dotyczyło otwartego włazu, jaki znajduje się na poboczu ul. św. Wawrzyńca, a kolejne były na poboczu ul. Dąbrowskiego oraz ul. Wojska Polskiego – informuje Przemysław Piwecki, rzecznik prasowy poznańskiej straży miejskiej. - Ponieważ na miejscu nie było pracowników telekomunikacji mogło to wskazywać albo na bezdomnych, którzy poszukiwali miejsca na nocleg, albo na działanie osób wykradających metale - dodaje
Strażnicy, po upewnieniu się, że wewnątrz studzienek nie ma żadnych ludzi ani zwierząt, zamknęli włazy.
Taka otwarta studzienka to bardzo niebezpieczna pułapka, zwłaszcza teraz, gdy bardzo szybko zapada zmrok i łatwo można nie zauważyć zagrożenia. Zdarza się również, że wysoka trawa zasłania otwarty właz, czyniąc go niewidocznym.
Jeśli tylko zauważymy otwartą studzienkę, należy to zgłosić dyżurnemu straży miejskiej, dzwoniąc pod numer 986 i podając lokalizację niebezpiecznego miejsca.