Matce zabrano trójkę dzieci. Gdyby nie sytuacja z Kamilkiem, podejrzewam, że ta sprawa tak by się nie potoczyła

i

Autor: Tatiana Duraj-Fert

Interwencja

Matce zabrano trójkę dzieci. "Gdyby nie sytuacja z Kamilkiem, podejrzewam, że ta sprawa tak by się nie potoczyła"

Tatiana Duraj-Fert, prezes Stowarzyszenia Dąbrowskie Inicjatywy Społeczne, w mediach społecznościowych nagłośniła sprawę trójki dzieci, które zostały zabrane matce. MOPS potwierdza i informuje, że ich "bezpieczeństwo było zagrożone". Inne zdanie ma jednak społeczniczka. - Powiem szczerze, że gdyby nie sytuacja z Kamilkiem z Częstochowy, podejrzewam, że ta sprawa tak by się nie potoczyła.

Dąbrowa Górnicza: matce zabrano trójkę dzieci

Do interwencji doszło w poniedziałek, 15 maja, w jednym z mieszkań na osiedlu socjalnym przy ul. Łącznej. O całej sprawie - w mediach społecznościowych - poinformowała Tatiana Duraj-Fert, prezes Stowarzyszenia Dąbrowskie Inicjatywy Społeczne. Udostępniła ona dość długi post i dołączyła do niego zdjęcia. To właśnie ją o wszystkim zaalarmowała matka trójki dzieci. 

- Mogę powiedzieć, że w momencie, kiedy ja przyjechałam na miejsce, do południa, postanowienia o zabezpieczeniu dzieci nie było. Matka tego dokumentu nie widziała, bo jego fizycznie nie było. Ten dokument, jak domniemuje, był po prostu  w ciągu wczorajszego dnia [15 maja] tworzony. Jaka jest decyzja sądu w postanowieniu? Tego nie wiem - mówi w rozmowie z naszym portalem Tatiana Duraj-Fert.

Z jej relacji wynika, że trójka dzieci odebranych matce była zadbana. W mieszkaniu nie brakowało jedzenia, ubrań czy środków czystości. Niepokojące było - jak możemy przeczytać we wspomnianym poście - "jedno łózko, brak lodówki, mebli". W środku znajdowały się jednak nowo zakupione cztery materace. 

Również nic nie wskazywało, żeby w mieszkaniu dochodziło do przemocy. - Nie stwierdziłam, żeby te dzieci były bite. Ratownik medyczny, który przeprowadzał ich badania, również nie zauważył niczego niepokojącego. Dodał, że protokół, który sporządzą, będzie opatrzony dopiskiem, że nie stwierdzono tu przemocy - dodaje Tatiana Duraj-Fert.

MOPS: "Bezpieczeństwo małoletnich dzieci zagrożone"

W związku z całą sytuacją, zwróciliśmy się mailowo z prośbą o odpowiedzi w tej sprawie do Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Dąbrowie Górniczej. Zadaliśmy m.in. pytania dotyczące tego, czy dochodziły jakieś niepokojące sygnały o przemocy czy innych problemach, na które zareagować musiał natychmiast MOPS. 

- Istotnie w dniu 15 maja 2023 roku miała miejsce interwencja w jednym z mieszkań przy ul. Łącznej w Dąbrowie Górniczej. Podczas wykonywania czynności służbowych pracownik socjalny tutejszego ośrodka mając na uwadze fakt, iż bezpieczeństwo małoletnich dzieci jest zagrożone, uznał za konieczne m.in. bezzwłoczne zawiadomienie sądu oraz policji o zaistniałej sytuacji. W wyniku powyższego sąd wydał postanowienie o zabezpieczeniu dzieci w pieczy zastępczej. Ze względu jednak, iż pozostałe Pana pytania dotyczą szczegółów rodziny związanych z jej sytuacją osobistą, w tym w szczególności socjalną, z przykrością zmuszona jestem wskazać, iż na mocy m.in. ustawy o pomocy społecznej, nie jest możliwym udzielenie Panu tychże informacji - odpisała naszej redakcji Agata Róg, dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Dąbrowie Górniczej.

"Jest teraz presja na MOPS-y"

- Powiem szczerze, że gdyby nie sytuacja z Kamilkiem z Częstochowy, podejrzewam, że ta sprawa tak by się nie potoczyła. Jest teraz presja na MOPS-y. Czy jest potrzeba, czy jej nie ma, to oni będą jeździć i zabezpieczać te dzieci. Taka jest moja ocena. Myślę, że w tej sprawie właśnie to się zadziało. Aczkolwiek uważam, że zabezpieczenie tych dzieci powinno nastąpić wcześniej - ze względu między innymi na warunki lokalowe - nie ukrywa prezes dąbrowskiego stowarzyszenia. 

Kwestia mieszkania jest dość istotna w tej sprawie. Społeczniczka przyznaje, że jest ono po prostu za małe na tyle osób. Ma zaledwie kilkanaście metrów kwadratowych. Stąd więc brak chociażby mebli. 

- Matka pisała maile do prezydenta Dąbrowy Górniczej i rozmawiała z jego sekretarką. Chciała się umówić na spotkanie, ale odmówiono jej takiej możliwości. Ponadto partner kobiety pokazał mi w domu zeszyt, w którym na kilkanaście stron opisała dość szczegółowo ich obecną sytuację. Podobno też złożyła do urzędu pismo o przyznanie większego mieszkania. Ruchy z jej strony zostały więc jakieś wykonane - dodaje Tatiana Duraj-Fert. 

Dzieci trafiły do rodziny zastępczej

- Z informacji, które otrzymałam od Komendy Miejskiej Policji w Dąbrowie Górniczej, wiem, że dzieci zostały zabezpieczone i najprawdopodobniej trafiły do jednej rodziny zastępczej. Ale czy one faktycznie trafiły do jednej rodziny na jedną dobę? Takiej wiedzy nie mam. Mam nadzieję, że sąd kieruje się dobrem dzieci. Bo jeżeli tak jest, to wiemy dobrze, że rodzeństwo nie powinno być rozdzielane - przyznaje Tatiana Duraj-Fert. 

Ponadto ze wspomnianego wpisu w mediach społecznościowych mogliśmy się dowiedzieć, że "mama do dyspozycji policji pozostała zatrzymana na 24 godziny", a partner mamy dzieci był pod wpływem alkoholu. 

Prezes Stowarzyszenia Dąbrowskie Inicjatywy Społeczne spędziła w mieszkaniu przy ul. Łącznej kilka godzin. W międzyczasie zabrała dwójkę dzieci (11-letnią dziewczynkę oraz 4-letniego chłopca) do restauracji typu fast-food (trzecie dziecko przebywało z mamą na badaniach w szpitalu). Każdy był bowiem zmęczony przeciągającą się w czasie interwencją. 

- W czasie wizyty w McDonaldsie chwilę porozmawialiśmy. Miałam więc czas, żeby poza domem, w innych warunkach trochę dowiedzieć się więcej. Wypytałam więc 11-letnią dziewczynkę, bardzo rezolutną i rozmowną, o okoliczności tego wszystkiego. Nie ukrywam jednak, że miałam za krótki kontakt z tą rodziną - to było zaledwie kilka godzin - żebym mogła jednoznacznie ocenić całą sytuację - wyjaśnia Duraj-Fert.

"Pracownik ośrodka pomocy społecznej powinien się tymi dziećmi zainteresować"

Społeczniczka z Dąbrowy Górniczej w rozmowie z nami przyznała, że była także oburzona zachowaniem pracownic Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. - Dziewczynka mi powiedziała, że chciała rozmawiać z paniami z MOPS-u. Chciała przekazać swoje odczucia. Ale nikt nie chciał jej wysłuchać. To jest uderzające. Nawet jak jest jakaś decyzja w planach i MOPS czeka tylko na ruch sądu, to mimo wszystko, pracownik ośrodka pomocy społecznej powinien się tymi dziećmi zainteresować - opowiada.

I od razu dodaje: - Uważam, że sposób zabezpieczenia tych dzieci był skandaliczny. W pewnym momencie panie z MOPS-u zaczęły sobie odpowiadać dowcipy z policjantami. Zapytałam wówczas: co jest takiego śmiesznego w całej tej sytuacji? Dla mnie to jest tragiczne. Nie widzę powodów do radości czy uśmiechu. Takie zachowanie pracowników MOPS-u jest nie na miejscu.

- Ja wiem, że MOPS zawsze powie, że ma swoje przepisy i postępują w ramach obowiązującego prawa. W tym wszystkim jednak brakuje człowieczeństwa, takiej ludzkiej empatii. W tego typu instytucjach tego nie ma - podsumowała prezes Stowarzyszenia Dąbrowskie Inicjatywy Społeczne. 

NAJWAŻNIEJSZE WIADOMOŚCI ZE ŚLĄSKA

Najważniejsze wiadomości ze Śląska

i

Autor: Eska Link: https://www.eska.pl/slaskie/
Źródło: Matce zabrano trójkę dzieci. "Gdyby nie sytuacja z Kamilkiem, podejrzewam, że ta sprawa tak by się nie potoczyła"

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają