Nutrie nad rybnicką Nacyną

i

Autor: L. Tyl/UM Rybnik

Rybnik

Spokojny spacer zamienił się w koszmar. Wściekła nutria zaatakowała małego chłopczyka

Dramatyczne chwile nad Nacyną w Rybniku. Jedna z mieszkanek, spacerując brzegiem rzeki z przyjaciółką i 5-letnim synem, została zaatakowana przez młodą nutrię. Gdy w końcu udało się jej uwolnić, wściekłe zwierzę rzuciło się na małego chłopca i ugryzło go w nogę.

Coraz więcej nutrii w Rybniku. Problem nasila się z każdym dniem

Problem z nutriami w Rybniku się nasila. Zwierzęta zamieszkały nad Nacyną kilka lat temu i początkowo były traktowane przez mieszkańców jako "maskotki". Niestety, z biegiem lat ich populacja znacząco się powiększyła i zaczęła przynosić więcej szkody, niż pożytku. Przykładowo nutrie wykopały sobie nory w skarpie rzeki, a ubytki były tak duże, że doszło do zagrożenia lokalnymi podtopieniami.

Zgodnie z unijnym prawem od 2016 roku zwierzęta te znajdują się na liście gatunków inwazyjnych. Kilka miesięcy remu Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Katowicach zadeklarowała, że zostaną podjęte działania polegające na odłowieniu szkodników. Ale jak na razie w sprawie nic się nie ruszyło, o czym boleśnie przekonała się jedna z mieszkanek Rybnika.

Nutrie atakują w Rybniku. Jedna ugryzła 5-latka w nogę

Dramat, który wydarzył się w miniony poniedziałek na bulwarach Nacyny, opisała redakcja portalu rybnik.com.pl. Przed południem kobieta razem z przyjaciółką i 5-letnim synem wybrała się na spacer wzdłuż rzeki. W pewnym momencie podbiegła do niej nutria i stanęła na jej bucie. Kobieta strzepnęła zwierzę, które w odwecie zaatakowało jej syna i ugryzło go w nogę.

Matka błyskawicznie pojechała z chłopcem do lekarza, który zalecił podanie szczepionki przeciwko wściekliźnie. Poinformował też o incydencie Powiatową Stację Sanitarno-Epidemiologiczną w Rybniku. Z informacji, jakie pozyskała redakcja portalu rybnik.com.pl wynika, że to już druga sytuacja tego typu w mieście. Do ugryzienia człowieka przez nutrię w Rybniku doszło wcześniej w czerwcu tego roku.

Żaden szpital nie chciał zaszczepić 5-latka przeciwko wściekliźnie

Niestety znalezienie ośrodka, który zgodzi się zaszczepić 5-latka, graniczyło z cudem. Powodem licznych odmów był zbyt młody wiek chłopca.

"Obdzwoniłyśmy wszystkie możliwe szpitale i przychodnie w okolicy. Nikt nie chciał podać dziecku szczepionki na wściekliznę. Usłyszeliśmy, że dziecko ma 5 lat, a szczepionki podają od 12. roku życia, albo tym, że nie mają warunków do podania szczepionki" - mówi matka chłopca, cytowana przez portal rybnik.com.pl.

Na szczęście pomógł sanepid, który skierował mieszkankę do szpitala w Tychach. Tam chłopiec został przebadany przez lekarzy i podano mu szczepionkę.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki