A co, jeśli jedno z nich ukrywa się tuż obok, w podziemiach dawnego skarbca bankowego przy Placu Powstańców? Jeśli za drzwiami – tam, gdzie kiedyś trzymano złoto, dziś czeka światło, które reaguje na twój dotyk? I dźwięki, które podążają za twoimi gestami? melt museum – przestrzeń, o której trudno opowiadać, bo to, co się tam dzieje, bardziej się czuje niż widzi. To pierwsze w Polsce muzeum immersyjne – choć słowo „muzeum” zupełnie do niego nie pasuje. Nie ma tu obrazów za szkłem ani podpisów pod dziełami. Jest raczej coś w rodzaju snu, który dzieje się wokół ciebie. Tym snem jest immersja – przenikanie się świata rzeczywistego z wirtualnym – podróż w głąb tego, co nieznane, a jednocześnie bliskie.
Jesień to najlepszy czas, by się w tej podróży zanurzyć. Świat na zewnątrz zwalnia, a my razem z nim. Wreszcie można pozwolić sobie na skupienie, na uważność, na bycie tu i teraz. Sztuka immersyjna działa właśnie w tym rytmie — nie wymaga wiedzy, tylko obecności. Czujesz się trochę jak bohater filmu science-fiction, a trochę jak dziecko, które po raz pierwszy widzi coś, czego nie potrafi jeszcze nazwać. To doświadczenie multisensoryczne – światło, ruch, muzyka i przestrzeń reagują na ciebie.
Wystawa „Artificial Dreams” to kilkanaście instalacji, które łączą sztukę, technologię i emocje. Jedna przypomina ocean – falujący, reagujący na ruch dłoni. Inna wygląda jak nieskończona studnia, w której odbija się niebo. Jeszcze inna zamienia przestrzeń w muzyczny instrument, który gra twoim rytmem. W jednej chwili jesteś obserwatorem, w następnej – częścią spektaklu.
Niektórzy przychodzą tu w grupie, śmieją się, robią zdjęcia, próbują dogonić światło. Inni – sami, w ciszy, pozwalają, by światło i dźwięk ich prowadziły. I to jest piękne. Nie ma tu jednej drogi. melt działa tylko wtedy, gdy ty jesteś obecny i naprawdę pozwalasz sobie doświadczać.
To nie jest miejsce do zwiedzania, tylko do przeżywania. Nie chodzi o to, żeby coś zobaczyć – raczej, żeby coś poczuć. Że rzeczywistość można nagiąć, że technologia nie musi być zimna, że można być częścią czegoś większego bez słów. Wystarczy kilka minut, by zauważyć, że światło, które wydawało się przypadkowo padać w twoją stronę, tak naprawdę podąża za twoim ruchem. Że dźwięk reaguje na twój gest. Że jesteś częścią obrazu, a nie tylko widzem. Że możesz zmienić tożsamość, by poczuć się kimś innym i przekonać się, jak zaawansowane technologie zmieniają świat i znacząco redefiniują naszą rzeczywistość.
Wychodząc na zewnątrz, do świata pełnego szarego światła i chłodnego wiatru, masz wrażenie, że coś się przesunęło. Jakby rzeczywistość zyskała inny kontrast, jakbyś przez chwilę zobaczył świat z innej perspektywy. I właśnie o to chodzi w sztuce immersyjnej. Nie o efekt, ale o doświadczenie. Nie o to, żeby uciec od świata, tylko żeby wrócić do niego z nową wrażliwością.
i