ENERGA Basket Cup: Tutaj rodzą się wielkie talenty!

2014-06-11 4:00

Propozycję bycia ambasadorem programu ENERGA Basket Cup dostałem dwa lata temu, jeszcze zanim w 2012 roku moi dwaj synowie wzięli udział w turnieju i doszli ze Szkołą Podstawową nr 67 z Wrocławia do finału, wygrywając imprezę - opowiada Adam Wójcik, jeden z największych polskich koszykarzy w historii. Popularny "Wujo" objął opieką wydarzenie, dzięki któremu dziesiątki tysięcy dzieci bawi się w koszykówkę, a dla wielu może to być początek wielkich sportowych karier.

- Co daje ten program polskiej koszykówce?

- To największy turniej w Polsce, biorą w nim udział dziesiątki tysięcy dzieci, mamy kilka tysięcy szkół. Jest z czego wybierać koszykarskie talenty. Widzimy tutaj na parkiecie wielu młodych adeptów koszykówki, często już ciekawych zawodników. Jeśli będą odpowiednio prowadzeni, mogą być fajnymi graczami w przyszłości.

- Koszykówka odzyskuje popularność po kilku latach w dołku?

- Był pewien zastój w popularności dyscypliny, ale przez takie imprezy jak ta dzieci chętnie garną się do sportu. Przez taki turniej budujemy w koszykówce mocne fundamenty. Bez nich nie ma co marzyć o rozwoju basketu. Trenerzy mogą wypatrywać młode talenty, bo w akcji biorą udział tysiące dzieci. Jeśli szkoleniowcy dobrze trafią, mogą znaleźć perełkę. A przy właściwym szkoleniu oszlifowane diamenciki mogą się stać wielkimi gwiazdami. Potem będą podporami nie tylko zespołów ligowych, ale i reprezentacji Polski. W każdym z dotychczasowych turniejów ENERGA Basket Cup można było wyłowić wielu utalentowanych młodych ludzi.

- Kiedyś o imprezach dla dzieci rozgrywanych na tak fantastycznych obiektach można było tylko pomarzyć...

- Za moich młodych czasów nie było tak wielkich ogólnopolskich imprez. Brałem udział w lokalnych mistrzostwach na Dolnym Śląsku. Nie miałem okazji grać na takiej potężnej, przepięknej hali. Dzieci przyjeżdżając tutaj do obiektu, który znają z telewizji, mogą pobiegać po prawdziwym profesjonalnym parkiecie i porzucać do profesjonalnych koszy, to wspaniałe doświadczenie. Mogą zobaczyć i dotknąć wszystkiego. To na nich robi wielkie wrażenie, sam widziałem jak reagowały dzieciaki po pierwszym wejściu na Ergo Arenę. To niezwykłe przeżycie, takie imprezy zapamiętają na bardzo długo.

- Nie tylko ogląda pan zawody z boku, ale i sam pokaże dzieciakom parę sztuczek podczas specjalnego obozu treningowego.

- Od 19 lipca robimy obóz w Białej Podlaskiej. Wszystkich chętnych zapraszamy, a zwycięzcy ENERGA Basket Cup otrzymują specjalne zaproszenie. Można zobaczyć jak wyglądają profesjonalne treningi. Uczestnicy będą trenować nie tylko tak jak w szkole, podejrzą i wezmą udział w innych typach zajęć, takich, jakie są na co dzień udziałem zawodowców. Ja oczywiście będę na miejscu służył radą i pomocą. Jeśli tylko ktoś będzie chciał ze mną porzucać albo pograć jeden na jeden, nie ma sprawy, jestem do dyspozycji.

Zobacz: Energa pomaga szukać następców mistrzów

- Po zakończeniu kariery zawodniczej został pan trenerem. Jakie wrażenia?

- Podoba mi się, że dzieci chcą, garną się, pytają o koszykówkę. Mam zespół, który prowadzę w Kobierzycach. Tam grają moi dwaj synowie, Janek i Szymon. Pracuję z kilkoma utalentowanymi chłopakami, cieszę się, że mogę im podpowiadać, dzielić się doświadczeniami. Widzę, że słuchają i chcą się uczyć i wyciągać wnioski. To dla mnie najważniejsze w tej pracy.

- Trudno było się przestawić na pracę szkoleniowca?

- Bieganie po boisku a przekazywanie swoich uwag, decydowanie o tym, co wydarzy się na boisku, to dwie zupełnie inne sprawy. Jako trener pozwalam, żeby zawodnicy nie tylko wykonywali ściśle polecenia, ale żeby grali intuicyjnie, uczyli się na swoich błędach. Niezwykle ważne jest czytanie gry. Jeśli opanuje się ten element odpowiednio wcześnie, to potem w profesjonalnej koszykówce jest dużo łatwiej.

- Pańscy dwaj synowie mają niespełna 15 lat. Chcą iść w ślady ojca?

- Mają predyspozycje, wydaje mi się, że idą w dobrym kierunku. Nie wiem czy na pewno będą zawodowymi koszykarzami, ale marzą o tym. Ciężko trenują, chcą to robić. Staram się pomagać w spełnianiu ich marzenia. Choć są bliźniakami i obaj mają po 197 cm, to trochę ich różni. Umiejętności mają podobne, ale styl gry nieco inny, jeśli chodzi o czytanie gry, przemieszczanie się po boisku. Jaś w przeciwieństwie do Szymka lubi poruszać się z piłką jak rozgrywający. Obaj jednak są wszechstronni. Nie wiem, co odziedziczyli po mnie, mnie cieszy przede wszystkim, że tak jak ja zarazili się koszykówką. To pierwszy krok do bycia sportowcem. Do tego dochodzi charakter. Same predyspozycje to za mało.

- Janek i Szymon leją już tatę w kosza?

- Kiedyś graliśmy tylko dwóch na jednego. Teraz chcą się ze mną mierzyć pojedynczo. Przyznam, że ojcu jest coraz ciężej, ale jeszcze daję radę. Łatwo skóry nie oddaję i zawsze tym jednym punkcikiem muszę wygrać, żeby im pokazać, że trochę pracy jeszcze przed nimi.

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki