Bogusław Kaczyński jest wdzięczny Bogu za... udar mózgu!

2014-07-28 18:44

Bogusław Kaczyński przez kilka lat walczył o życie. Artysta cierpiał na udar mózgu. Przez długi czas funkcjonował niczym roślina, przechodząc niewyobrażalne męki. Dziś Kaczyński uważa swoją chorobę za... błogosławieństwo od Boga!

Bogusław Kaczyński po chorobie ma niesprawne ręce. Nie może pisać i jeździć samochodem. W szpitalu spędził wiele dni i nocy, podczas których połowa jego ciała była sparaliżowana. Mimo potwornego bólu, jakiego doznał w związku z udarem mózgu, dziekuje Bogu, że zesłał na niego tę chorobę. Dziś z podobnym cierpieniem zmaga się Krzysztof Globisz. Aktor doznał krwotocznego (spowodowanego wylewem krwi) udaru mózgu. Znawca muzyki poważnej rozumie katusze, jakie przechodzi teraz Krzysztof Globisz. – Życzę panu Globiszowi ogromnej wytrwałości w walce z chorobą i niezachwianej wiary w wyzdrowienie - powiedział pokrzepiająco Kaczyński.

Zobacz: Gwiazdy popierają Annę Muchę! Też chcą, żeby "cipka była cipką, a siur siurem"!

- Wyzdrowienie może oznaczać powrót do dawnej formy albo tylko i aż możliwość życia na tym świecie. To są straszne rzeczy, czasem ktoś się z tego nie podnosi i umiera. Ja to wszystko wiem z autopsji – dodał w rozmowie z Faktem znany pianista. Kaczyński wyraził również współczucie dla rodziny Globisza, życząc krewnym aktora "odwagi".

Dziś Bogusław Kaczyński wyciąga wnioski z tego, co go spotkało. Swoją chorobę traktuje jako impuls do zmiany życia. - Kiedy odzyskiwałem świadomość po jakimś czasie w klinice - dokonałem rewizji, krytycznego spojrzenia na całe moje dotychczasowe życie. I postanowiłem absolutnie to zmienić. Skoro dostałem drugą szansę od losu, żyję, to będę żył zupełnie inaczej. - wyznał artysta w rozmowie z dziennikarzem Pomorska.pl.

Po przebyciu cięzkiej choroby Bogusław Kaczyński potrafi docenić każdą chwilę i cieszyć się nawet z najmniejszego postępu w walce o powrót do pełni sił. – Dziękuję ci, Panie Boże, za to, że zesłałeś na mnie taką właśnie chorobę. Mogłeś zesłać taką, że leżałbym, nie wiedząc, jak się nazywam i byłbym kłodą drzewa do końca życia. A ja kuśtykam, ale mogę przejść, funkcjonuję w jakiś sposób. Mogę sam umyć się w łazience i mogę sam pójść do toalety. Pan Bóg oszczędził mi też mowę, co jest sensem mojego życia, oraz pozostawił mi elektroniczną pamięć. To był szczęśliwy wypadek, a nie nieszczęśliwy – wspomina pianista w rozmowiem z "Faktem".

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki