Choć wydaje się, że wieczny malkontent jest lepszy od dyktatora, zimnego drania czy zazdrośnika, jest równie toksyczny. A z takim człowiekiem niełatwo żyć. Wszystko kręci się wokół jego grymasów, niewiele wnosi on do związku, za to dużo z niego bierze, spychając twoje potrzeby na daleki plan.
Na co narzekają mężczyźni
Męskie zrzędzenie różni się od narzekania kobiet. Panie często mają pretensje do swoich partnerów, że nie opuszczają klapy sedesu, nie odrabiają lekcji z dziećmi albo ciągle się spóźniają. Gdyby się temu dokładnie przyjrzeć, okazuje się, że często mają rację. Jednak ponieważ prawdopodobnie wyrażają je w niewłaściwy sposób, mężczyźni opatrują je komentarzem „zrzędzenie” i nie chcą słuchać. Męskie zrzędzenie jest inne. To raczej kręcenie nosem. Na przykład: „Obiad jest za zimny”, „Film jest nudny”, „Jest za gorąco”, „Znowu schabowy?”. Jak się więc okazuje, kobiety upominają się o to, czego nie mogą dostać, natomiast mężczyźni narzekają na to, co mają.
Skąd to kręcenie nosem?
Przyczyny męskiego zrzędzenia mogą być różne. Być może twój partner był wychowywany przez rodziców, którzy spełniali wszystkie jego zachcianki – wystarczyło, że zrobił nadąsaną minę i już miał to, co chciał. Za postawą ciągłego niezadowolenia może się też kryć komunikat: zainteresuj się mną, zauważ moje potrzeby. Ale są też mężczyźni, którzy wyrażają przekonanie, że los ich skrzywdził i nic tego nie zmieni. W każdym z tych przypadków kobiecie nie jest łatwo. „Książętom” przyzwyczajonym, że świat koncentruje się wokół ich osoby, trudno jest przyjąć do wiadomości, że może nie oni są najważniejsi. Natomiast tym, którzy w pokrętny sposób próbują zwrócić na siebie uwagę oraz „skrzywdzonym przez los” nie przychodzi do głowy inna metoda wyrażania uczuć niż ciągłe dąsanie się. To doprowadza kobietę do szału, ale wejście w konflikt z takim mężczyzną jest ryzykowne. Z drugiej strony ciągłe uleganie o kaprysom partnera może prowadzić do rozstania, bo prędzej czy później partnerka stwierdzi, że nie jest w stanie lub nie chce spełniać jego oczekiwań. Ten krok zależy jednak od tego, ile kobieta ma siły i determinacji do przetrwania w takim związku.
Czasami partnerka przymyka oko na dąsy mężczyzny, bo związek z nim daje jej jakieś korzyści, np. finansowe. W innych przypadkach dużą rolę odgrywają predyspozycje osobowościowe. Niektóre panie mają skłonność do wchodzenia w związki z trudnymi partnerami, a dogadzanie im jest potwierdzeniem ich wartości.
Trudny związek
Dopóki malkontentowi mości się gniazdko, nieustająco daje mu się powody do narzekań. Każda pozytywna reakcja kobiety na grymasy partnera sprawia, że mężczyzna osiąga swój cel.Czasami w myśleniu kobiety następuje jakiś przełom, np. pod wpływem spotkania z dawno niewidzianą koleżanką, która uświadamia jej, że inne kobiety żyją inaczej. Wtedy zaczyna do niej docierać, że nie musi spełniać wszystkich oczekiwań partnera, może odmówić, zawalczyć o siebie. Z chwilą kiedy kobieta zaczyna dostrzegać swoją rolę w związku, swoje potrzeby i stwierdza, że np. nie ma ochoty (bezskutecznie) próbować dogodzić partnerowi kulinarnie i zamiast gotować obiad, woli pójść z koleżanką do kina, wtedy układ może się zachwiać.
Jeżeli mężczyzna spostrzeże, że partnerka przestała odpowiadać tak ochoczo na wszystkie jego potrzeby albo np. zaczyna chodzić do fitness klubu i jest w tym konsekwentna, może zrewidować swoją postawę i zacząć odpuszczać. Ale bywa też tak, że partner nasila roszczenia, wręcz posuwa się do gróźb. Wtedy po hauście świeżego powietrza kobieta znów osiada na mieliźnie, bo się boi.
Konsekwencją rewolucyjnej zmiany bywa także rozstanie, gdyż partner może nie zgodzić się
na inne traktowanie niż to, do którego był przyzwyczajony. Ale również kobieta, która przez lata gromadziła w sobie frustrację i podporządkowywała się nastrojom swojego mężczyzny, może stwierdzić, że już nie ma ochoty żyć w klaustrofobicznym związku, w którym się dusi.
Jak postępować z marudą
- W chwilach jego nadąsania nie daj się sprowokować i nie dolewaj oliwy do ognia. Spokojnie zapytaj go: „Jak to widzisz?”, „Co chcesz z tym zrobić?”. Będzie musiał zaproponować coś konstruktywnego.
- Stawiaj granice. Nie musisz godzić się na wszystko, co zaproponuje, ani ulegać jego kaprysom.
Na bieżąco dawaj mu sygnały, co możesz dla niego zrobić, a czego nie. - Nie rezygnuj ze swoich potrzeb z obawy przed partnerem. Daj sobie prawo do pójścia na kawę
z koleżanką, na basen czy do kina. Spokojnie powiedz mu o tym. - Pokazuj swoją dobrą wolę. Na przykład gdy planujecie urlop, a twój partner upiera się, byście kolejny raz pojechali w góry, powiedz: „Wiesz, że nie lubię gór, ale ostatni urlop spędziliśmy właśnie tam, więc może w następne wakacje pojedźmy na tydzień w góry i na tydzień nad morze albo wybierzmy się na Mazury”. W ten sposób unikniesz walki i pokażesz, że zależy ci na wspólnym wypoczynku.
- Wykorzystaj technikę paradoksu. Hanna Lemańska w książce „Jak będąc kobietą w dowolnym wieku, zepsuć życie sobie i innym?” daje zrzędom radę: „Narzekaj przez pół godziny bez przerwy na wszystko, co przyjdzie ci do głowy”. Ten sposób może również wypróbować twój partner. Pewnie po 15 minutach rozbawi go absurdalność sytuacji. Technikę paradoksu stosuje wielu terapeutów, m.in. Michael Yapko, który wykorzystuje ją w leczeniu depresji – np. ustala z pacjentem plan, kiedy ma być smutny.
Tekst pochodzi z książki „Poczuj się lepiej!”, którą kupisz w salonikach prasowych i na stronie www.sklep.grupazpr.pl w zakładce SuperPoradnik
i