Pilot MIG-a 29 zginął, ratując miasteczko. Katastrofa we wsi Sakówko

2018-07-07 6:14

Mógł się uratować. Mógł wyskoczyć z maszyny zaraz po tym, jak silniki odmówiły posłuszeństwa. Ale wtedy ciężki bojowy MIG-29 spadłby na domy mieszkańców Pasłęka, siejąc śmierć i zniszczenie. Dlatego zrobił wszystko, żeby odlecieć znad miasta. A gdy w końcu pociągnął za dźwignię katapulty, było już za późno - spadochron nie zdążył się otworzyć i dzielny pilot z 22 Bazy Lotnictwa Taktycznego w Malborku zginął, wbijając się w ziemię.

– W każdy czwartek nad nami latają. Nawet lubię sobie popatrzeć, bo takie akrobacje robią, że aż bierze strach. Ale to w dzień. Bo latają też w nocy i wtedy trudno zasnąć – mówi Maria Kwitek (65 l.), mieszkanka wioski Nowiny, której dom stoi 500 m od miejsca katastrofy, nieopodal drogi ekspresowej S7 oddzielającej wieś od Pasłęka.

To się stało właśnie w nocy. – Było słychać, jak lata – relacjonuje pani Maria. – W pewnym momencie samolot jakoś przycichł. Ryk silnika był przytłumiony, taki dziwny warkot. A zaraz potem dwa wybuchy, jeden cichy, drugi cholernie głośny. Rozbił się – pomyślałam i wybiegłam na drogę, ale przez drzewa nic nie było widać. Ale jak tylko wróciłam do domu, to się zaczęło – wycie syren, wozy strażackie, potem autokary z żołnierzami, którzy otoczyli teren.

– To był nocny lot ćwiczebny – mówi anonimowo pilot 22 Bazy Lotnictwa Taktycznego, którego spotkaliśmy nieopodal miejsca katastrofy. – Tej nocy z czwartku na piątek latały dwa samoloty. Wystartowały o godz. 1.00. Podczas lotu nad Pasłękiem w jednej z maszyn uległy awarii dwa silniki jednocześnie. Bez siły ciągu MIG 29 nie jest w stanie szybować – dodaje.

Według naszego rozmówcy pilot tej maszyny okazał się prawdziwym bohaterem, bo mógł w momencie awarii pociągnąć za dźwignię katapulty i wtedy z pewnością uratowałby życie. – Ale wiedział, że jak maszyna spadnie na budynki mieszkalne, to może być dużo ofiar. Postanowił wylecieć jak najdalej. Kiedy MIG gwałtownie zbliżał się do ziemi, odpalił katapultę, ale już było za późno, spadochron nie zdążył się otworzyć i pilot z fotelem wbił się w ziemię – tłumaczy wojskowy i dodaje: – Szkoda, że musimy latać na maszynach, które mają ponad 30 lat i zostały odkupione od innych państw za cenę złomu...

MON nie ujawnił nazwiska tragicznie zmarłego pilota. Podał jedynie, że był to doświadczony lotnik – miał 850 godzin wylatanych w powietrzu, w tym ponad 600 godzin na MiG-29, na których pełnił dyżury bojowe. Wielokrotnie też brał udział w krajowych i międzynarodowych ćwiczeniach.

Co było przyczyną katastrofy? Na razie nie wiadomo. Ustali to Komisja Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego. Na razie minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak zapowiedział, że do tego czasu żaden MIG 29 nie wzniesie się w powietrze.

KIC

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki