Trudno w to uwierzyć

To ostatnie zdjęcia zamordowanego Olusia z ojcem. Jeden szczegół przyciąga uwagę. Nie da się o tym zapomnieć

2023-10-23 14:52

Oluś na swoich ostatnich zdjęciach przytula się do Grzegorza Borysa swojego tatusia bardziej niż do swojej mamy. Chłopczyk uśmiecha się od ucha do ucha. Widać, że jest bardzo szczęśliwy. On jeszcze nie wie, że za kilka dni ten, którego tak bardzo kocha odbierze mu życie. W przedszkolu, gdzie chodził chłopiec panuje grobowa atmosfera. Rodzice dzieci nie chcą, żeby ich pociechy dowiedziały się, co spotkało ich kolegę...

- Dla nas to jest ogromna trauma. Chronimy i będziemy chronić nasze dzieci. Rodzice, którzy wiedzą, co się stało z Olkiem, prosili nas, żebyśmy nie mówili ich tego dzieciom - mówi nam dyrektor jednego z gdańskich przedszkoli. Kobieta, tak jak wszyscy mieszkańcy Gdyni, od piątku, 20 października żyje dramatem, który wydarzył się w jednym z nowych bloków przy ulicy Górniczej.

To spokojne osiedle w którym mieszkają żołnierze i policjanci. Grzegorz Borys mieszkał w bloku należącym do wojska. Nic nie zapowiadało nadchodzącej tragedii. 20 października o godzinie 10.14 jego żona zadzwoniła na policję. Powiedziała, że jej synek nie żyje. Wskazała też sprawcę tego okropnego czynu.

- Olek chodził do naszego przedszkola od 3. roku życia. Rodzice byli zaangażowani w jego wychowanie. Odbierała go mama, tata i dziadkowie. Nie było nić takiego, co by wskazywało na to, że w tej rodzinie może dojść do takiego dramatu - mówi nam dyrektor przedszkola. Oluś był ślicznym mądrym dzieckiem. Kochał ojca. Na ich ostatnich wspólnych zdjęciach wtula się w niego. Jest szczęśliwy, uśmiechnięty.

Grzegorz Borys, ojciec 6-latka, jest podejrzany o zabójstwo syna ze szczególnym okrucieństwem. Jest ścigany listem gończym. Po tym, jak poderżnął gardło maluchowi, uciekł do lasu. Szuka go blisko 1000 policjantów. Policja przy pościgu używa dronów i śmigłowca. Grzegorz Borys doskonale zna lasy otaczające Trójmiasto. Nie raz zaszywał się w nich na kilka dni. Potrafi też zbudować kryjówkę. Policja podejrzewa, że nie chce oddać się w ręce sprawiedliwości i będzie robił wszystko, aby nie wpaść w ręce mundurowych.

- On był agresywny. Wszystko mu przeszkadzało. Wszczynał awantury. A to o samochód, że źle zaparkowany, a to, że ktoś porysował ławkę - mówi nam jeden z mieszkańców spokojnego do tej pory osiedla w Gdyni.  - On chodził z synem i małym starym psem. Źle tego psa traktował - dodaje. - Bawił się z tym dzieckiem na placu zabaw. Jestem pewna, że bardzo go kochał. Nigdy bym go o coś takiego nie podejrzewała. Nie wiem, co się takiego zadziało, że on zrobił to, co zrobił - mówi nam jego sąsiadka. Na razie policja oficjalnie nie mówi o motywach zbrodni.

Martwy 6-latek w mieszkaniu w Gdyni
Listen on Spreaker.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki