Mieszkańcy gminy Wiśniew na Mazowszu robią wszystko, by przerwać inwestycję budowy potężnej fabryki przetwarzającej smołę, która według planów ma stanąć zaledwie w odległości 100 metrów od ich zabudowań.
Gdy usłyszeli o zamiarze budowy od razu zabrali się do roboty, by w ich sąsiedztwie nie pojawił się truciciel. Boją się, że opary i smród. Drżą o swoje dzieci, bo zanieczyszczone powietrze będzie przynosiło ze sobą różne choroby układu oddechowego.
− Mają inne miejsca na fabryki, oddalone od osad, a nie pod nosem naszych gospodarstw. Nie chcemy ich tu, bo potrują nas − mówi reporterowi „Super Expressu” Agnieszka Jadczak (45 l.) sołtys Wiśniewa Kolonii.
− Do tej pory nasza miejscowość była spokojna, bardzo chętnie wybierana przez mieszkańców miast, którzy budowali tu nowe domy. Teraz ludzie, którzy kupili tu działki będą się wycofywać − pokazuje mapę inwestycji.
Pan Grzegorz Okniński (34 l.) nie dopuszcza do siebie myśli, że jego dzieci będą miały pod oknami swoich pokoi truciciela. − Moje gospodarstwo zajmuje się o 100 metrów o wytyczonej działki na fabrykę. Nikt tu nie przestrzega żadnych przepisów, po prostu urzędnicy mają nas gdzieś. My nigdy nie pozwolimy, by wjechały tu buldożery, będziemy się kładli im pod koła − mówi.
Urzędnicy gminni udają że chcą pomóc zaniepokojonym mieszkańcom. − Rozumiem mieszkańców i wiem, że boją się o zdrowie − mówi Barbara Rybaczewska, Wójt Gminy Wiśniew.
− Składałam wnioski i odwołania, ale nie wszystko zależy od nas − kwituje.
− Według mnie, jakby gmina się nie zgodziła na fabrykę, to sprawy by nie było − Adam Mirowski (70 l.) z Wiśniewa Kolonii, i zarzuca bierność urzędnikom.
− Od fabryki do moich okien będzie 120 metrów. Jak mam żyć z takim sąsiadem? − podsumowuje schorowany emeryt.