W sobotę w "Super Expressie" informowaliśmy, że główny świadek w śledztwie przeciwko Robertowi N. nagle zmienił zeznania. Niejaki Tomasz S., kolega "Froga", powiedział, że za kierownicą białego BMW siedział na zmianę z Robertem. W ubiegłym roku twierdził z kolei, że to "Frog" prowadził, a on tylko kręcił film. Jak było naprawdę? - Mamy wiele dowodów na to, że to właśnie Robert N. prowadził samochód. Przedstawimy je w sądzie - mówi Iwona Śmigielska-Kowalska z Prokuratury Okręgowej w Płocku, która zarzuca piratowi dwukrotne spowodowanie niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym.
"Frogowi" najwyraźniej przypadła do gustu wersja Tomasza S. Na swoim profilu, który ogląda ponad 220 tys. osób, skomentował nasz ostatni artykuł. "- Zeznania świadka są jak najbardziej prawdziwe i nie są spreparowane na potrzeby procesu. Fakt, że tamtego dnia jeździliśmy z moim kolegą na zmianę wymarzoną M3, jest niezaprzeczalny. Linią obrony można nazwać jedynie to, że nie chcemy powiedzieć, gdzie jechałem ja, a gdzie on" - napisał. Pirat najwyraźniej za punkt honoru postawił sobie utrudnianie życia śledczym. Czy uda mu się podważyć argumenty prokuratury, okaże się wkrótce. Termin pierwszej rozprawy nie został jeszcze wyznaczony.
Zobacz: Jak żyć za dwa tysiące? Komorowski radzi: zmienić pracę i wziąć kredyt