Na warszawskich Stegnach, w jednym z bloków mieszkalnych, od dłuższego czasu rozgrywa się dramat − ale nie miłosny, tylko sąsiedzki. Wszystko przez parę z ostatniego piętra, która najwyraźniej postanowiła traktować swoje mieszkanie jak plan zdjęciowy do niskobudżetowego filmu dla dorosłych. Niestety... bez wyciszenia dźwięku.
Hałasy nocą, jęki, krzyki i inne „dziwne dźwięki” doprowadziły do eksplozji frustracji wśród mieszkańców. W końcu ktoś nie wytrzymał i przy wejściu do klatki zawisła kartka z apelem. − Sąsiadów z ostatniego piętra, grzmocących się późno w nocy uprasza się o cichsze podejście do tematu i zamknięcie okna. Nie mamy ochoty tłumaczyć dzieciom, że właśnie tam otworzyli burdel. Sąsiedzi chcą spać i nie musi was słuchać całe osiedle − czytamy.
A to dopiero początek. W mediach społecznościowych, na lokalnych grupach, rozpętała się burza. Niektórzy sąsiedzi próbowali podejść do sprawy z humorem: − W domach z betonu nie ma wolnej miłości − pisze jedna osoba. Inni są mniej wyrozumiali: − Dlaczego nikt nie wezwał policji? Dostaliby mandat i może by się nauczyli − podaje kolejna.
Prawda jest taka, że sam seks w domowym zaciszu nie jest karalny. Ale już zakłócanie ciszy nocnej – jak najbardziej. Zgodnie z art. 51 Kodeksu wykroczeń: − Kto krzykiem, hałasem, alarmem lub innym wybrykiem zakłóca spokój, porządek publiczny, spoczynek nocny albo wywołuje zgorszenie w miejscu publicznym, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny.
Choć cisza nocna nie jest ściśle zdefiniowana w przepisach, zwyczajowo przyjmuje się, że trwa od 22 do 6. Po tym czasie namiętności warto przenieść do... sypialni wyciszonej drzwiami i zamkniętym oknem.
