Rodzina zamordowanej Mai przeżywa trudne chwile, oczekując na sprawiedliwość. − To piekło! On żyje, a nasza córka nie wróci − mówią zrozpaczeni rodzice Mai. Sprawa ciągnie się, a grecki sąd po raz kolejny opóźnia decyzję o ekstradycji Bartosza G., głównego podejrzanego w sprawie zabójstwa 16-latki.
Mecenas rodziny Mai: „To dramatyczna sytuacja i pokaz bezradności prawa”
Mec. Wojciech Marek Kasprzyk, pełnomocnik rodziny Mai, nie kryje oburzenia. − To niepojęte! Grecki sąd nie orzeka o winie, ma tylko formalnie zdecydować, czy Bartosz ma wrócić do Polski! − tłumaczy w rozmowie z „Super Expressem”.
− Czekaliśmy na decyzję sądu do 26 września. Odroczono ją według nieoficjalnych informacji o 40 dni. Oficjalnie nic nie wiemy, a rodzina Mai cierpi coraz bardziej. To dramatyczna sytuacja i pokaz bezradności prawa − dodaje.
Prokuratura również jest zaskoczona decyzją sądu. − Nie otrzymaliśmy żadnej oficjalnej informacji. Nie mamy nawet czego komentować − mówi prok. Bartosz Maliszewski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Płocku, która prowadzi śledztwo.
Tymczasem w Mławie coraz częściej mówi się, że matka podejrzanego robi wszystko, by nie dopuścić do ekstradycji. − Wyprzedaje majątek, mówi o przeprowadzce do Grecji, a nawet stara się przedstawić syna jako osobę chorą, by uniknąć odpowiedzialności − twierdzi sąsiadka rodziny G.
− To wszystko wygląda jak dobrze zaplanowana ucieczka od sprawiedliwości − dodaje.
Rodzina i bliscy Mai nie mają siły. Chcą sprawiedliwości
W sieci kobieta publikowała wpisy, w których broni syna i uderza w ofiarę. − Używała nazwisk znajomych Mai, jakby chciała je ośmieszyć. To nieludzkie − mówi pani Wioleta, ciocia dziewczyny. − Nie mamy środków na walkę, a oni wynajęli znanego adwokata. Bronią go za wszelką cenę − dodaje.
Przypomnijmy, Maja zaginęła 22 kwietnia. Jej ciało odnaleziono 1 maja w zaroślach na obrzeżach miasta. Ze śledztwa wynika, że została zwabiona do hali należącej do rodziny Bartosza. Tam miało dojść do tragedii. Szczegóły są wstrząsające, ale prokuratura wciąż ustala pełny przebieg zdarzeń. − Nie wiemy, jak długo cierpiała. Ale wiemy, że nikt jej nie pomógł − mówi rodzina.
Po morderstwie Bartosz G. wyjechał na szkolną wymianę do Grecji, gdzie został zatrzymany. Nie zgodził się na uproszczoną ekstradycję, powołując się na groźby i lęk o własne bezpieczeństwo. Od tamtej pory toczy się prawna przepychanka, która − zdaniem rodziny − rani ich każdego dnia bardziej.
− Nie mamy już siły. On siedzi w Grecji, a my każdego dnia przeżywamy to od nowa − mówi ojciec Mai.
− Chcemy tylko jednego: by odpowiedział za to, co zrobił − dodaje.
Czy Bartosz G. wróci do Polski? Na razie czas wciąż działa na korzyść podejrzanego. A to boli najbardziej.