Plażowicze są wściekli. W weekendowe wieczory od godz. 20 w słynnym plażowym sanitariacie pojawia się kasjerka, która pobiera swoisty 2-złotowy haracz za każdą wizytę. Niektórzy, chcąc oszczędzić, załatwiają więc swoje potrzeby fizjologiczne w okolicznych krzakach. Efekt jest łatwy do przewidzenia - smród i brud na każdym kroku.
Ci, którzy zdecydowali się zapłacić, nie kryją swojego niezadowolenia. - Ta toaleta powinna być ogólnodostępna, na takiej samej zasadzie, jak toalety w metrze. 2 zł to niby mało, ale takie drobiazgi psują dobrą atmosferę, jaką chyba chciało stworzyć miasto - mówi 43-letnia Agnieszka Katrynicz (43 l.). - No i toaleta nie jest, niestety, najczystsza i nie pachnie w niej najlepiej - dodaje.
Kosztująca miasto prawie 5 milionów złotych toaleta powstała trzy lata temu. W budynku oprócz niej znajduje się także lokal gastronomiczny. Całość należy do miasta, które w drodze konkursu wynajęło go firmie 1500m2, aby choć nieco zwróciły się koszty tej kosztownej inwestycji. Niestety, pojawił się problem. Miejscy urzędnicy mówią wprost - firma złamała umowę.
- Zerwaliśmy z firmą 1500m2 umowę, bo zgodnie z jej postanowieniami firma nie może pobierać opłat za korzystanie z toalety - podkreśla rzecznik miasta Bartosz Milczarczyk. - Ponadto firma od kilku miesięcy nie płaci czynszu. Wszczęliśmy postępowanie zmierzające do eksmisji tej firmy i chcemy jak najszybciej odzyskać ten lokal - tłumaczy rzecznik. Nie chce jednak zdradzić, kiedy miałoby to nastąpić. Komentarza ze strony firmy nie udało się nam uzyskać.