Majątek Hanny Gronkiewicz-Waltz wzrósł przez rok o 400 tys. złotych! Ale jej dobrze

2014-04-07 0:11

Majątek prezydent Warszawy przekroczył 5,5 mln zł. W ciągu ostatniego roku zyskał na wartości blisko 400 tys. zł, z czego 109 tys. zł w żywej gotówce. To tak, jakby Hanna Gronkiewicz-Waltz (62 l.) wydawała co miesiąc zaledwie 60 proc. swojej pensji. Większość warszawiaków o luksusie odkładania jakichkolwiek oszczędności może tylko pomarzyć.

Prezydent Warszawy jako pierwsza z władz miasta opublikowała już w Biuletynie Informacji Publicznej swoje najnowsze oświadczenie majątkowe. Pozostali urzędnicy zwyczajowo robią to dopiero pod koniec kwietnia.

Na pracy w Ratuszu, na Uniwersytecie Warszawskim i publikacjach naukowych prof. Hanna Gronkiewicz-Waltz zarobiła w ubiegłym roku 262 tys. zł. To o 18 tys. zł mniej niż rok wcześniej. Ale tą stratą - równą kwocie, za którą wielu zwykłych warszawiaków musi przeżyć co najmniej pół roku - prezydent nie musi się przejmować. I tak nie wydaje całej swojej miesięcznej pensji! A ogólna wartość jej majątku z roku na rok rośnie. Dziś wspólnota majątkowa państwa Waltzów to ponad 5,5 mln zł. Na kontach odłożyli aż 3,3 mln zł. To o 300 tys. zł więcej niż w 2012 r. Niewykluczone, że na ten wzrost wpływ miało upłynnienie części papierów wartościowych, których wartość zmalała przez rok z 290 tys. do 107 tys. zł. Do tego doliczyć trzeba "drobiazgi" w walucie obcej - 350 euro, 420 szwedzkich koron czy 600 dolarów. Łącznie więc na czarną godzinę odłożone ma 3,416 mln zł.

Pani prezydent wraz z mężem niezmiennie jest też właścicielką domu i mieszkania. Zmieniła się tylko wartość tych nieruchomości. Rok temu prezydent wyceniała swoją 200-metrową posiadłość w Wawrze na 900 tys. zł, teraz na milion, a wartość 78-metrowego mieszkania wzrosła, jej zdaniem, z 900 tys. zł do 1,1 mln zł.

W oświadczeniu majątkowym prezydent stolicy niezmiennie figurują też łódź żaglowa typu Sasanka i volvo z 2004 r. Bez wyceny.

...a tak wzbogacili się warszawiacy

Hanna Feler (58 l.), jubiler:
- Ten rok był w mojej branży stracony, ludzie mało kupowali, najwyżej niewielkie wyroby ze srebra, więc nie udało mi się zaoszczędzić w ogóle. Wszystkie zarobione pieniądze natychmiast są wydawane. I tak w kółko.

Władysław Szczawiński (54 l.), taksówkarz:
- Nie byłem w stanie w ubiegłym roku zaoszczędzić ani grosza. Ale nie zarabiam też 12 tys. miesięcznie, choć oczywiście chciałbym. Opłaty pożerają wszystko. Może pani prezydent poda jakąś receptę

na ten majątek?

Ewa Ołdak (42 l.), sprzedawca:
- Ja jestem cały czas na debecie. Może pani prezydent podzieliłaby się zarobkami? Zwykli ludzie, którzy tak jak ja pracują na bazarze, nie mają takich możliwości. Nie ma co porównywać.

Roman Dąbrowski (55 l.), kioskarz:
- Pani prezydent zarobiła w ubiegłym roku 262 tysiące złotych. To ja 10 razy mniej. I w związku z tym co najmniej dziesięć razy mniej byłem w stanie odłożyć.

Zobacz: Piotr Guział już oficjalnym kandydatem na prezydenta Warszawy

Polub se.pl na Facebooku

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki