Most Łazienkowski został podpalony?

2015-02-16 23:09

Wszystko wskazuje na to, że most zajął się od płonącego pod przeprawą składowiska desek. Materiały być może ktoś podpalił, bo jak ustaliliśmy, na kilka godzin przed pożarem doszło do mniejszego zaledwie kilkadziesiąt metrów dalej. Czy podpalacz wrócił wieczorem i dokończył swoje dzieło? Ustali to prokuratorskie śledztwo.

Do straży zgłoszenie o pożarze wpłynęło o 17.35, a sześć minut później pierwsze wozy dojechały na miejsce. - Dowódca od razu przekazał informację o tym, że zaobserwował kilka źródeł ognia - mówi w rozmowie z "Super Expressem" st. bryg. Paweł Frątczak, rzecznik prasowy Komendy Głównej Państwowej Straży Pożarnej. Ogień błyskawicznie zajął drewniane deski leżące pod przeprawą tuż nad brzegiem Wisły, a później jeszcze te niezdemontowane, przy okazji nagrzewając konstrukcję mostu i jezdnię. - Deska sama się nie zapaliła. Tam nie było żadnych czynników naturalnych, które mogłyby zainicjować tak potężny pożar. Można domniemywać, że doszło do podpalenia. Jednak o przyczynach wypowie się biegły z zakresu pożarnictwa, którego powoła prokuratura - tłumaczy st. bryg. Frątczak.

Zobacz: Pożar Mostu Łazienkowskiego w Warszawie. Remont mostu będzie kosztował nawet 100 milionów złotych!

Pożar mogli wzniecić robotnicy albo bezdomni, którzy chcieli się ogrzać. Niewykluczone też, że ktoś celowo podłożył ogień. Jak się okazuje, w sobotę po godz. 13 zaledwie kilkadziesiąt metrów od składowiska straż gasiła pożar kilku drewnianych belek. Czy podpalacz wrócił wieczorem i podpalił składowisko? Wyjaśni to śledztwo prokuratury. - Przyjmujemy różne hipotezy, w tym również że mogło dojść do celowego podpalania - informuje Renata Mazur, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga.

Śledczy muszą dokończyć oględziny, przesłuchać strażaków oraz obejrzeć zapis monitoringu, bo być może któraś z okolicznych kamer uchwyciła istotny szczegół. Ważne będzie też to, co powiedzą ochroniarze. Jak nieoficjalnie ustaliliśmy, w momencie pożaru na miejscu był tylko jeden ochroniarz. Drugi poszedł na imprezę. Pijany został odnaleziony w nocy z soboty na niedzielę. Zaplecze budowy od strawionego przez ogień składowiska oddalone jest o ponad 100 metrów. Okna tylko jednego kontenera były zwrócone na to miejsce. Czy akurat w nim był ochroniarz? Jeśli tak, to dlaczego nie zauważył niczego niepokojącego? Firma Mosty Warszawa, która wynajęła stróżów, nie chce komentować sprawy.

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail


Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki