Trudno wyobrazić sobie wigilijny stół bez karpia. Na szczęście jego ceny w tym roku nie są wygórowane. Za kilogram ryby wyłowionej z basenu w hipermarketach Leclerc i Tesco trzeba zapłacić 9,99 zł, z kolei w Realu żywy karp kosztuje 9,98 zł. Nieprzyjemny rytuał ubijania ryby odprawi za nas sprzedawca. Należy się liczyć jednak z tym, że niskie ceny przyciągają tłumy i po świąteczną zdobycz trzeba czekać kilkanaście minut w kolejce.
Łowienie karpia nieco sprawniej idzie na bazarach. - Mamy świeżego polskiego karpia za 14 zł za kilogram. Taka ryba średnio waży około 1,5 kilograma - mówi pani Marzena (23 l.) z bazaru Szembeka i dodaje, że jeśli zdecydujemy się na zakup, warto karpiowi spojrzeć w oczy. - Sprawdzajmy, czy nie ma mętnego wzroku, plam na grzbiecie albo dziwnego śluzu. Zdrowa ryba powinna być ruchliwa, jej oczy są błyszczące, brzuch złotawy, a skrzela czerwone. Świeży karp jest pyszny, dlatego najlepiej kupić takiego z basenu tuż przed świętami - tłumaczy sprzedawczyni.
Z roku na rok coraz więcej sklepów oferuje także filety (około 30 zł/kg) oraz tuszki (około 20 zł/kg), a Lidl kusi płatami po 99 gr za 100 g. Kupując taką rybę, łatwo dać się oszukać. Choć znakomita większość ryb to wyrób krajowy, te podejrzanie tanie mogą być importowane np. z Chin albo były karmione byle jakim granulatem, który wpływa na jakość, a raczej bylejakość mięsa. Poznamy je po tym, że sprzedawane są na tackach albo w kawałkach na wagę. Warto mieć też na uwadze, że dobry karp nie ma zapachu mułu, i rybę, którą nim czuć, należy omijać z daleka.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail